Droga wiodła nas wzdłuż potoku, który jest dopływem dopływu Białej - tej Białej, której źródła zaledwie wytrysną z ziemi już patrzą na Lackową, a potem wiją się Beskidem Niskim i Pogórzem Ciężkowickim, by dotrzeć do Dunajca w miejscu na zachód od Tarnowa, właściwie w Tarnowie, zanim ten wpadnie do Wisły na wysokości Opatowca.
Więc potok ten raz z prawej, raz z lewej strony drogi prowadził nas do górnego swojego biegu, by właśnie w Polnej rozstać się z nami zupełnie. Jeszcze nakazał nam przejść drewnianym mosteczkiem ponad nim, by dotrzeć do kościoła, z którego dobiegał gromki głos różańcowej modlitwy. W kościele z przepiękną polichromią znajdowały się same kobiety i dzieci, to one odmawiały różaniec za zmarłych, za chorych, za zdrowych i za Ojczyzną oraz za wszystkie sprawy wymagające modlitwy. Przewodził temu chórowi kobieco-dziecięcych głosów szczególnie jeden głos, zupełnie nie wzmocniony przez mikrofon, wręcz z którejś ławki znajdującej się w głębi, daleko za prezbiterium. Stałam jak urzeczona, gdyż taki głos, taką modlitwę ostatnio słyszałam w filmowej wersji "Chłopów" Reymonta, w reżyserii Jana Rybkowskiego. Byłabym stamtąd nie wyszła, gdyby nie ponaglenia Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem, a jego, jak zwykle, czas naglił.
Mężczyźni stali przed kościołem - po jednej i po drugiej stronie drogi. Kiedy który do grupy przystawał, witał się z każdym podaniem ręki, poczym wyciągał papierosa, albo też zostawał częstowany i stli tak w małych grupkach panowie, póki nie wybrzmiał ostatni dzwonek oznajmiający wejście księdza i rozpoczęcie mszy. Cisnęli petami, splunęli, dziarskim ruchem podali sobie dłonie i ruszyli w stronę kościoła, by tam zająć miejsce po przeciwnej stronie niż kobiety.
Tamtego dnia jeszcze raz dane nam było zaobserwować to wymierające zjawisko, gdyśmy dotarli do kościoła w Szalowej - a ten już był na trasie naszej wycieczki.
![]() |
Kapliczka na rozstaju dróg w Stróżach |
![]() |
Wnętrze kościoła św. Andrzeja w Polnej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz