MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 listopada 2014

Zaginiony Czesiek

Zaginął Czesiek.
Czy ktoś wie, gdzie mógł się zgubić?
W pralce go nie ma. Sprawdzono wielokrotnie. Tak samo jak wszystkie zakamarki i niezakryte miejsca w całym domu, mysie dziury, kotłownię, w łóżkach i pod łóżkami, na szafach, za szafami i w szafach oraz szafkach, w butach, w rękawach kurtek itd. Zapadł się pod ziemię. Ostatnio przebywał na kuchennym stole. Było to wtedy, gdy Mali Ludzie szli z mamusią na zakupy. Maleńka łapka gotowa była do niesienia Cześka, ale mamusia zaproponowała, żeby lepiej został w domu, bo jest za zimno i jeszcze się rozchoruje jak Maleńka Wnuczka. Dlatego został na tym stole. I po powrocie - rozstąp się ziemio, Cześka nigdzie nie ma! Właścicielka maleńkiej łapki - Nasza Łaskawość - pierwszego dnia rozpaczała. W kolejnym dniu, kiedy Cześka uporczywie nie było, oznajmiła, że poszedł do przedszkola. Sam, bo przecież Mali Ludzie nie chodzili ze względu na chorobę Maleńkiej Wnuczki. Bardziej lub mniej markotna wytrzymała jedną dobę bez Cześka i rozpacz wróciła, choć zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby to Czesiek wrócił. Mała Duża Córeczka jest zdania, że zaszkodził mu szum medialny i cały ten rozgłos w Internecie. A Czesiek jest troszkę nieufny i nieśmiały. Kiedy np. był u nas, to cały czas siedział w kurtce. W ogóle się nie rozebrał. Nasza Łaskawość pozwoliła zdjąć sobie sweterek po jakimś czasie, ale Czaesiek na każdą propozycję rozebrania go, mówił: NIE! A właściwie NE! - tak powtarzała to Nasza Łaskawość. Bo przecież tylko ona potrafi rozmawiać z Cześkiem. 
Pocieszałam Małą Dużą Córeczkę, która musi nieustannie naprowadzać myśli Naszej Łaskawości na wciąż nowe przygody, które przeżywa Czesiek podczas swojej wyprawy (no, przecież nie można przyznać przed dzieckiem, że Czesiek zaginął!!!), że tak naprawdę to nic (w przyrodzie) nie ginie i za dowód podałam fakt odnalezienia w ostatnich dniach w jednym z warszawskich mieszkań skrytki pod podłogą z papierami przechowywanymi od Powstania Warszawskiego, ale sama wiem, że to nie byłoby zadowalające rozwiązanie. 

Przecież sama miałam misia i wiem co znaczy być małą dziewczynką, która ma misia. Mój miś w dzieciństwie bardzo chorował. Trzeba z nim było chodzić do lekarza, a potem dawać mu zastrzyki. Po każdym zastrzyku trzeba go było tulić, wieczorami usypiać, opowiadać mu bajki, bawić się z nim i troszczyć się o niego jak o misia. Mój miś miał czapkę, której nigdy nie ściągał...

Raz jeszcze pytam: Czy ktoś wie, gdzie Czesiek mógł się zgubić? Tylko proszę o dyskretne sugestie, żeby do Naszej Łaskawości nic nie dotarło. No i do Cześka, bo on nieufny i nieśmiały. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz