Jestem śmiertelnie zmęczona. Cokolwiek robię zmęczenie ogarnia mnie od palców stóp, po czubek głowy. Najbardziej zalęgło się w głowie. Nie mogę myśleć, ani wykonywać najprostszych czynności.
Ponieważ doszły mnie słuchy, że osoby czytające "Praktyczny poradnik pacjentki oddziału ginekologii onkologicznej"..." wpadły w popłoch i wielki niepokój, chciałabym wydać oświadczenie.
Niniejszym oświadczam, że z założenia tekst miał być humorystyczny i w części wypunktowanej tak na pewno należy go odbierać. Wszystko, co napisałam jest prawdą, ale nie tragiczną, choć bolesną. Nie omieszkałam nawet Doktorowi powiedzieć o tym, jaka nazwa powinna widnieć na drzwiach "gabinetu zabiegowego". Mówiłam mu to oczywiście podczas ostatniego badania, gdy siedziałam na tym fotelu na luzie, bo nie bolało (aż tak). Doktor się zdziwił i zapytał: "Aż tak?", a ja powiedziałam: "A nawet bardziej.". Mój lekarz prowadzący jest wspaniałym Człowiekiem, z tych co się pisze z wielkiej litery. Zaś oddział, na którym leżałam, wymarzonym oddziałem szpitalnym, lepszym nawet od tych z Leśnej Góry. Troska, zaangażowanie, pomoc, sympatia, empatia, uśmiech, dobre traktowanie to tylko nieliczne pozytywy całego personelu medycznego i niemedycznego oddziału. Aż się wierzyć nie chce, że to jeden z oddziałów sądeckiego szpitala.
Dlatego proszę Czytelników, by nie wpadali w panikę. Było przykro, nie powiem, że nie. Ale nie z winy człowieka! Za Andrzejem Grabowskim powiem: "Ja wam mówię jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest...". Bo, gdy pojawia się cień choroby nowotworowej jest, jak jest "ale nie najgorzej jest...". Zapewniam. I oświadczam. Zdecydowanie gorzej jest, gdy ten cień pada na kogoś bliskiego.
Zmieniłabym słowo "alkohol", na "narkoza" ;). Kto, jak kto, ale ja nie wiem, jak jest po alkoholu. Za to po dwóch narkozach, dwa dni z rzędu jest się jak motyl, przesadnie zmęczonym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz