W domu moich wnucząt od samego rana trwały przygotowania do wyjścia do lekarza. By wyprawić się z trójką małych dzieci to wielkie przedsięwzięcie dla samych rodziców i na pewno potrzeba pełnego rodzicielskiego składu i zorganizowanych działań logistycznych.
Ze strony maluszków wizyta u lekarza to olbrzymie przeżycie.
- Idziemy do szczepienia - dało się słyszeć w całym domu, przy czym szczebiotać potrafią dwa starsze osobniki.
Wyprawa wyprawą, ale po wstępnym podnieceniu związanym z wyjściem w małych głowach nastąpiło oświecenie i cel został uświadomiony.
- Ale to boli! - powiedział skonfundowany Mniejszy Brat.
- Ja nie będę szczepiona - orzekła autorytatywnie Maleńka Wnuczka.
- Ja też nie - dołączył z deklaracją Mniejszy Brat.
W tym momencie oboje popatrzyli na Naszą Łaskawość, która nie mogła żywo, ani też w żaden inny sposób zaprzeczyć, gdyż jeszcze nie mówi, a i pewnie niewiele rozumiała z rozmówek ciut starszego rodzeństwa.
- To ty będziesz szczepiona! - wskazał na Naszą Łaskawość Mniejszy Brat wypowiedziawszy tę kwestię dramatycznym tonem. - Będą ci wbijać igłę do ręki i będzie cię bolało - kontynuował równie dramatycznie i całe gadające (nie powiem, że rozumne) towarzystwo na powrót mogło się cieszyć z wyjścia z domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz