MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 sierpnia 2013

Chcę zdobywać szczyty

Kiedyś śpiewałam "Znów buty, buty, buty, tupot nóg..." tupiąc do rytmu nogami. Dziś mogę tylko śpiewać przytupując lekko jedną nogą (lewą). Prawa nie działa. Zimą kupiłam nowe buty górskie, które zaledwie raz mi posłużyły (zimą właśnie).
Mam nadzieję, że spojrzę jeszcze kiedyś na świat z górskiego szczytu. Póki co, z pokorą przyjęłam ten dziwny dar losu i szczytem moich możliwości jest wyjście na trzecie piętro. Ludzie skupiający się na internetowym forum, którzy przeszli zabieg rekonstrukcji ACL, pysznią się faktem osiągnięcia (po wielu miesiącach bolesnej rehabilitacji) możliwości schodzenia po schodach normalnym krokiem, a nie dostawianym. To jest wyznacznik normalności. Potem osiągają wszystko, co zamierzyli, rozpoczynając rehabilitację. Niedawno uczyłam Maleńką Wnuczkę schodzić po schodach. Kiedy mnie trzeba będzie nauczyć tej trudnej sztuki, Maleńka Wnuczka pewnie podejmie się tego zadania z radością i zaangażowaniem. Na razie z przejęciem opowiada wszystkim, że "babci się noga nie zgina".  Swoją drogą ładnie lekarze nazwali tę przykrą i bolesną operację zabiegiem rekonstrukcji. Rekonstrukcja w tym przypadku to po prostu przeszczep. Można przeszczepić kawałek własnego ścięgna, ale moje są źle zbudowane. Nie posiadają poprzecznych włókien kolagenowych. Można przeszczepić ścięgno od dawcy. Zwykle więzadło krzyżowe przednie rekonstruuje się ze ścięgna Achillesa (dawcy). Można też wstawić sztuczne. Artroskopowy zabieg jest tylko z nazwy mało inwazyjny, bo lekarz wwierca się w kości wiertarką z siłą udaru - tak przynajmniej wygląda to na filmie, którego nie byłam w stanie obejrzeć do końca. Gdyby mnie tak bardzo jak boli noga nie bolała, raczej nie poddałabym się tej rekonstrukcji. Ponieważ boję się bólu, dlatego muszę pozwolić naprawić sobie kolano. I ponieważ chcę zdobywać jeszcze szczyty...

Jeśli ktoś myśli, że zerwanie więzadła w kolanie to przypadek lub wypadek, oznajmiam mu, że jest w błędzie. Zerwanie więzadeł jest jak wirus. A może tylko, jak nieszczęście, chodzi parami. Mała Duża Dziewczynka zerwała więzadło właściwe rzepki. I natenczas zajęła ortezę.

Ale i ona chce zdobywać szczyty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz