MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 lutego 2012

Kogel mogel

Znam ludzi, którzy bardzo się cieszą z mroźnej zimy, która nastała, bo wymroziły się wszystkie mikroby, bakterie i wirusy. Mrozy trzymają dokładnie od miesiąca i nierzadko nocą słupek rtęci zatrzymuje się powyżej lub poniżej 30 stopni Celcjusza. Normą są dwudziestokilkustopniowe mrozy nocą i w dzień. Na pewno nie ma mrozów jednocyfrowych. I tak już cztery tygodnie.  Nie dość tego. Mrozy nie występują lokalnie. Cała Europa została skuta lodem.
Ludzie dogrzewają mieszkania czym się da. Co rusz wybuchają pożary. W najbliższej okolicy było już kilka. Sporo pożarów ma nieszczęśliwe zakończenie. Każdy pożar jest nieszczęśliwym zdarzeniem i nie ma dobrego finału, jednak jeśli ludzie przeżyją, to jest dobrze. Mówiąc o nieszczęśliwym zakończeniu myślę o pożarach, w których giną ludzie. W wyniku mrozów zamarzło też wielu ludzi. Media podają, że od początku roku w naszym kraju w pożarach i w wyniku zamarznięcia zginęło 67 osób. W całej Europie aż 600 osób!!!

Ale nic to. Najważniejsze, że mróz powstrzymał grypę i inne paskudztwa.

Ze dwa razy w ostatnim czasie zdarzyło mi się być na mszy dla dzieci w wiadomo jakiej parafii. Msze dla dzieci, tak zwane "jedenastki", rozkręcił wiadomo kto. Na msze zjeżdżali się ludzie z maluchami nie tylko z całego miasta, ale śmiało można powiedzieć, że z całego powiatu. No, bo też były to wyjątkowe i niepowtarzalne msze. Po śmierci wiadomo kogo zapewniono, że jego wielkie dzieło będzie kontynuowane. Jakoś nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się być na takiej mszy, aż tu raptem w ostatnich kilku miesiącach aż dwa razy.
Wiadomo kto słynął z krótkich kazań. Powiem nawet, że z bardzo krótkich, bo jak sam niejednokrotnie opowiadał, w czasie gdy był małym chłopcem z nudów na kazaniach rozwiązywał i zawiązywał sznurówki - tam i z powrotem. I dlatego, zaczynając pracę z dziećmi, postanowił sobie, że jego kazania będą tak krótkie, że żadne dziecko nie zdąży rozwiązać i zawiązać sznurówek.
Ale ile treści było w tych krótkich kazaniach wiadomo kogo!

Natomiast podczas jednej mszy tzw. kontynuatora (też wiadomo kto jest kontynuatorem) zaobserwowałam, że wprowadzono zmianę w postaci adoracji krzyża w pierwszą niedzielę miesiąca. Piękna inicjatywa. No, ale nie w przypadku dzieci. Ale ta informacja tylko pośrednio jest powiązana z koglem moglem moich myśli. Bo podczas adoracji wiadomo jaki kontynuator wiadomo czyjego dzieła zanosił w imieniu dzieci modlitwę przepraszającą, czy błagalną (zresztą, czy to ważne jaką?) za (i tu uwaga) rodziców żyjących w konkubinatach!

No, super! Nie żebym miała się uważać za ostoję moralności i znawczynię dzieła wiadomo kogo, ale pomyślałam sobie wtedy (i do dzisiaj myślę), że biedny przewrócił się w grobie i to ze dwa, może nawet trzy razy.

Dziś znowu - bo dzisiaj był ten drugi raz, kiedy zdarzyło mi się uczestniczyć w "jedenastce" - obchody światowego dnia chorego. Piękny fragment Ewangelii św. Marka o trędowatym i najważniejszy bodaj aspekt, słowa trędowatego wypowiedziane do Chrystusa: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić."


Wiadomo jaki kontynuator przepowiadanie zaczął od słów: "jak wiecie drogie dzieci każda choroba jest karą za grzechy."


Dzisiaj nie pomyślałam sobie o tym, że wiadomo kto przewraca się w grobie, bo przy tym mrozie, jeśli fika w grobie, to pewnie po to, by się rozgrzać.

Słowo.
Jest tak wielkim narzędziem człowieka, że chyba mało kto zdaje sobie sprawę z jego mocy. Może uleczyć, ale też może zadać śmiertelne rany. Może poderwać człowieka do wzniosłych czynów, ale może też powalić głupotą płynącą od tego, który je wypowiada. Przecież wszystko zaczęło się od Słowa.

Siostra zakonna mówiąca 40 lat temu o dziecku, którego rodzice nie prowadzili do kościoła (czasy były, jakie były), że jest jak bydlątko w stajni...
Obarczanie dziecka winami dorosłych: a to życiem w konkubinacie, a to alkoholizmem rodziców... Opowiadanie, że choroba jest karą za grzechy?!

Podoba mi się pogląd Bergsona. Intuicja i wynikający z niej mistycyzm i transcendencja są mi znacznie bliższe niż nakazy i lęk przed karą.


"Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! " (Mk)


I ja chcę tę trędowatej mądrości.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz