MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 października 2013

Ich dłonie

Wkroczyłam na drogę samotności. Kiedy stawiałam pierwszy krok szaruga jesienna postawiła za pniami przydrożnych drzew wielkie straszydła, a te w geście jak z największego horroru rozcapierzyły nade mną kościste ramiona i długie, trupie palce. Za nimi były już tylko mgły. Droga w oddali również niknęła w mglistej toni, która nie jaskrawiła się przepuszczanym światłem jak to bywa na drogach nadziei, a ginęła w otchłani szarości skraplającej się deszczem. Kap, kap, kap - dobiegał zewsząd odgłos spadających kropli. Pod liśćmi, którymi usłana była droga, coś szeleściło, jakby potok płynął. Tak, to deszcz po zderzeniu z ziemią wezbrał w szeleszczącą rzekę, spływającą wtedy w kierunku doliny. Ptaki zamilkły a wszelkie odgłosy dochodzące zewsząd napawały lękiem, bo jak nie ptaki, to musiały to być skrzeczące upiory. Lęk zakleszczył mnie w swoich szponach. Może deszcz, a może łzy płynęły po moich policzkach. Chyba łzy, bo w głębi siebie czułam szloch. Zwłaszcza z nadejściem nocy szloch wzmógł się i jego fala zerwała tamy, których postawiłam przecież niemało. Dopiero nazajutrz z mgieł wyłoniło się słońce i dostrzegłam, że droga ma wiele uroków. Złote liście, mieniące się w blasku promieni słonecznych spadały kaskadą na tle błękitnego nieba. Tańczyły w niebywałym tańcu, ukończywszy wcześniej Akademię Tańca Spadających Liści. Wreszcie się uśmiechnęłam. Uśmiechnąwszy, pomyślałam, że przecież muszę tę drogę pokonać. W słońce, czy w deszcz. Może nawet i w śnieżną zawieruchę. Czuję oddech przyjaciół, słyszę ich serdeczne głosy, ich dłonie błądzą w odległej przestrzeni. Moja droga jest strasznie daleko od wszystkiego, co było, co jest. Muszę ją przebyć sama.

1 komentarz:

  1. Każdy ma jakąś drogę, w którą musi wyruszyć samotnie. Niektórzy mają to szczęście, że oddech przyjaciół ogrzewa im plecy, a świadomość, ze w oddali jednak są ręce, jakieś dobre ręce - pomaga. Samotność w drodze jest łatwiejsza do zniesienia, jeśli można spodziewać się jej końca. Niektórzy idą w pijanej nieświadomości początku i końca, niektórzy potykają się beznadziejnie, bo nie wiedzą, że może ich ktoś podtrzymać. Nawet nie widzą, że komuś ich żal...

    OdpowiedzUsuń