MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 października 2013

Droga Jednego Przejścia

Od dawna już stałam na skraju tej drogi. Nagle zjawiły się na niej dwa autobusy. Jeden wyjechał prosto z chmur, drugi z przeciwnej strony. Ostatnie głosy jakie słyszałam zanim weszłam na Drogę Jednego Przejścia dotyczyły ciągle tej samej dziewczynki. Nikt nie mówił o niej używając jej imienia, ani nawet po prostu: dziewczynka. Za to wszyscy mówili: dziewczynka w chusteczce na głowie. Miała normalną chusteczkę, by zakryć ślady operacji dokonanej na otwartej czaszce i była jedyną dziewczynką w chusteczce na głowie, ale ja i tak dłużej niż obecność tej dziewczynki stałam na skraju tej drogi. Chyba lata całe. A może nawet całe życie? Powiadają, że są takie drogi, które prowadzą tylko w jedną stronę. Drogi bez powrotu. Niekoniecznie trzeba spalić mosty za sobą. To mosty, którymi wiedzie droga są chwiejne i niepewne i choć nie wisi na nich tabliczka z ostrzeżeniem: "Przejście po moście możliwe tylko w jedną stronę! Grozi zawaleniem!", to właśnie tak jest w większości przypadków. Mówią, że droga ta prowadzi do krainy szczęśliwości. Nie takiej mlekiem i miodem płynącej, tylko własnej. Najważniejszym lądem krainy szczęśliwości jest ponoć świadomość porzucenia starego, choć znanego i wybranie nowego, całkiem nieprzewidywalnego. Znam ludzi, którzy całe swoje życie sposobią się do wejścia na Drogę Jednego Przejścia. Czynią przygotowania jak na wyprawę wysokogórską, albo samotny rejs katamaranem po oceanach świata i tak się w tych przygotowaniach zakręcają, że zapominają do czego się sposobią. Znam również takich, którzy w całym swoim życiu nie robią nic innego, jak tylko chodzą i rozgłaszają wszędzie, jak bardzo mierzwią ich stare, utarte schematy i marzą,  pragną, by znaleźć się w krainie szczęśliwości, do której prowadzi Droga Jednego Przejścia i nic poza tym gadaniem nie robią, jakby mówienie było przykrywką dla ich lęku przed zmianą na nowe. Znam też takich, i tych jest zdecydowanie najwięcej, którzy twierdzą, że świat w którym tkwią jest najpiękniejszy pomimo wielu udręk i nieszczęść, drogi, które przemierzają są najwygodniejsze, pomimo braku odpowiedniej infrastruktury i krytykują każdego, kto myśli inaczej. To znaczy, kto wypatruje Drogi Jednego Przejścia. Tak wypatruje. Bo chyba pomimo wiedzy o krainie szczęśliwości, do której prowadzi ta droga, pomimo przygotowań realnych i urojonych, to nie człowiek natrafia na tę drogę, a droga na człowieka. Pojawia się znienacka. No dobrze. Pewnie nie jeden raz w życiu każdego z nas, bo gdyby tylko raz, to mało kto zaryzykowałby tak od razu. Zwłaszcza ci bez przygotowania. Ale i tak żadne przygotowania nie pozwolą na znalezienie tej drogi, bo to ona znajduje człowieka. Zwłaszcza tego najbardziej nieprzygotowanego.
Nikt nie posiada wiedzy na temat tego, czy udający się tą drogą odnajdują to, czego szukali. Bo też nikt stamtąd nie wrócił, skoro droga nazywa się Drogą Jednego Przejścia.
Zostawiłam za sobą i dziewczynkę w chusteczce na głowie, która była Tam, i Tam zostawiłam wszystko. Na mojej Drodze Jednego Przejścia już na samym początku był most ladaco, który chwiał się, gdy po nim przechodziłam na drugą stronę przepaści. Nie oglądnęłam się za siebie, więc nie wiem, czy runął. Ale i tak nie chcę wracać Tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz