MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Ludzie Stamtąd 5


13.08.2012

Janek z Filipem trzymają dzisiaj sztamę. Jakby wczorajszej kłótni wcale nie było.  Nawet wspólnie umieszczali na rogaczu na Obidzy drogowskaz do Stanicy. Janek przybijał młotkiem, Filip zaciskał zaczepy. Reszta dzieciaków poszła z Paseczkiem do bacówki, bo na przełęczy wiało bardziej niż w Rytrze (a w Rytrze wieje zawsze bardziej niż w Kieleckiem). Aby dojść ze Stanicy na Obidzę i z powrotem musieliśmy pokonać 12 km. Co chwilę padał deszcz. Obok schroniska na Suchej Dolinie (przepraszam, teraz to jest Ski Hotel) remontują drogę. W tym miejscu, gdzie jest ostry zakręt wspomagany lustrem a po obu stronach drogi stoją domy. Kiedy szliśmy na górę trwała przerwa śniadaniowa, praca została przerwana w mało interesującym momencie. Natomiast, gdy wracaliśmy roboty zaszły już do takiego etapu, w którym ścięto skarpę, na której stał jeden z domów. Okazało się, że dom stoi na skale. To był piękny widok. Na co dzień wokół domu od wczesnej wiosny do późnej jesieni kwitną w  ładnym i zadbanym ogrodzie kwiaty. Poza ogrodzeniem wisi skarpa. I kiedy budowlańcy naruszyli tę skarpę szczękami koparki, okazało się, że tkwi tam przepiękna skała. Mocno padał deszcz, gdy tamtędy przechodziliśmy, nie mogłam więc wyjąć z plecaka aparatu fotograficznego, by zrobić zdjęcia i już po przejściu kilku kroków bardzo tego żałowałam. Ciekawe też, jacy ludzie mieszkają w takim domu wybudowanym prawdziwie na skale?
Alicja bardzo zmartwiła się, gdy zobaczyła dziadka. Myślała chyba, że przyjechał po nią. Bo Alicja przyjechała na obóz tylko na tydzień i choć bardzo chciałaby zostać dłużej, to obiecała swojej mamie, że nie będzie dzwoniła i marudziła, że chce zostać jeszcze. Alicja jest bardzo dojrzała i odpowiedzialna.  Z ogromnym bólem powiedziała nam: „Wrócę jutro do domu. Nie mogę marudzić i prosić rodziców, bo oiecałam”. Serce namsię krajało, gdy słyszałyśmy jak ta mała dziewczynka to mówi.
Popołudnie przeszło na leniuchowaniu. Przed pożegnaniem dnia leżąc w łóżkach pod śpiworami miałyśmy nawet pomysł, by wszyscy przyszli do naszego pokoju, ja powiem gawędę, jak co wieczór i na koniec zawiążemy krąg.
Najważniejsze, że Misiu dzień zaliczył do udanych. A i Druh Bartek jest zadowolony, że udało mu się poranny bunt 10% uczestników obozu zażegnać w niespełna godzinę. Buntownikiem była Oli, która krzyczała, że nie pójdzie w góry i nie będzie niczego robiła, bo my ją do wszystkiego zmuszamy. Przeprowadzona telefoniczna konferencja z dziadziem kazała jej zaprzestać buntu i podporządkować się temu, do czego ją zmuszamy.
I głównie dla nieji Janusz Korczak przyszedł dzisiejszego wieczoru do nas ze słowami: „W zmęczeniu hartuję się i dojrzewam”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz