MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 maja 2012

Rodzinny sztambuch

Kiedyś na gazetce ściennej w placówce dla dzieci przeczytałam coś na kształt słów: Jaka to wielka tajemnica, że na świecie istnieje jedno najwspanialsze dziecko. I ma je każda matka.
Cudowne słowa we wspaniały sposób odzwierciedlające miłość macierzyńską. Wielką tajemnicą jest również to, że każda (może nie każda?) matka potrafi wszystkie swoje dzieci traktować w sposób wyjątkowy, jakby każde z nich było tym jednym jedynym na świecie.
W sztambuchach rodzinnych zbierają się anegdoty i opowiastki dotyczące "życiowych" wyczynów każdego dziecka. Znamienne, że najwięcej tzw. złotych myśli dzieci produkują w najwcześniejszym etapie życia, zaledwie zaczną mówić.
W przypadku Synka długo musieliśmy czekać, by zaczął mówić, ale kiedy wreszcie przemówił, to od razu snuł opowieści, jak z rękawa. Jednak Synek adehadowiec zdecydowanie więcej czasu poświęcał na brykanie niż rozmowy, toteż gdy po latach spotkałam się z koleżanką, która we wczesnym dzieciństwie Synka była częstym gościem w naszym domu, nic dziwnego, że ta zapytała:

- Czy waszego Synka w dalszym ciągu można częściej zlokalizować pod sufitem niż na ziemi?

Z takim Synkiem adehadowcem przez wiele lat życie rozpoczynało się każdego dnia na nowo. To nic, że wcześniej powtarzane były reguły, zakazy itp. setki razy - wraz z nowy dniem wprowadzało się od nowa wcześniejsze reguły. I tak, ciekawie wyglądały nasze wyprawy w deszczowy dzień. Nie wspomnę ile to lat trwało, ale pewnie do czasu, kiedy odprowadzałam Synka do szkoły (więc długo) za każdym razem, przed każdą kałużą musiałam powtarzać: nie skacz do wody! Nieważne, że mówiłam to wczoraj i tydzień temu i przed miesiącem. Nie liczyło się nawet, że powiedziałam to kałużę wcześniej. Gdybym tylko raz nie powiedziała, Synek wskoczyłby do kałuży jak Tygrys z Kubusia Puchatka i upomniany ze zdziwieniem stwierdziłby: nie mówiłaś, że nie wolno?

Złote myśli wszystkich dzieci mogłabym mnożyć w tym miejscu, ale przytoczę jedną, która w sposób doprowadzający do łez określa życie małego człowieka z zespołem nadpobudliwości psycho-ruchowej.

Było to jednego z tych deszczowych dni, podczas których odprowadzając Synka do szkoły w pierwszej, może w drugiej klasie powinnam była powiedzieć przed kolejną tego dnia kałużą: nie skacz do wody. Mimo to, nie powiedziałam. Listopadowa fontanna nie była przyjemna i z rezygnacją skierowałam do dziecka słowa:

- Synek, ja już do ciebie nie mam siły!

Na co moje kilkuletnie dziecko z ADHD odpowiedziało:

- Ty nie masz siły? Ty? Ty przynajmniej odprowadzisz mnie do szkoły i na parę godzin masz spokój, a ja muszę ze sobą wytrzymać cały czas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz