MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 września 2011

I tylko błękit nieba

Jedyną rzeczą, jaką mogę w tych dniach robić siadając przy komputerze jest gra "strzelanie do balonów". Nie jest to kompletnie bezmyślne zajęcie, ponieważ wymaga pewnej przemyślanej strategii, ale też nie jest to zajęcie z jakiejkolwiek kategorii zajęć ambitnych.
Praca podczas integracji z większością przyjeżdżających klas, wyjaławia mój mózg do tego stopnia, że eliminacja balonów, to jedyne, na co mnie stać. Balony są kolorowe. I chyba ta gama barw oraz kompletnie niezobowiązująca zabawa pozwalają mi nabrać dystansu do tego, co napotykam podczas pracy. Ale też pozwalają mi przetrwać.
Nie jest tak pięknie, jak to się z początku zdawało. Bywają bardzo ciężkie chwile. Jak wielki ogrom szkód dorośli wyrządzili niektórym dzieciom, to jest nie do pojęcia. Prowadzenie tego typu zajęć pozwala na dostrzeżenie wszystkiego, co się we wnętrzu każdego dziecka dzieje. A dzieją się rzeczy niekiedy przerażające!
Na szczęście jest też mnóstwo dzieciaków o pięknych i nieskażonych wnętrzach. Ale to raczej żadna pociecha, skoro znajduje się na świecie choćby jedno zaniedbane i skrzywdzone dziecko.
Gimnazjaliści, szczególnie ci uczęszczający do publicznych gimnazjów, mają najbardziej pod górkę. Zwłaszcza, jeśli w gronie tych dzieciaków znajdzie się jakiś uczuciowy wrażliwiec. Brutalność duchowa tego wieku rzuca na kolana, może nawet powala na cztery łopatki. Od dawna mam teorię, że gimnazjalistów powinno się zahibernować i obudzić, kiedy indywidualnie nabędą cech ludzkich charakterów i wrażliwości ludzkiej.
Młodzież ze szkół ponadgimnazjalnych, pod warunkiem, że szkoły, do których uczęszczają to ogólniaki, jest ok. Ale pod kolejnym warunkiem. Mianowicie takim, że dojrzała do swojego wieku. Bo zdarzają się tacy osobnicy, którzy jeszcze powinni trwać w hibernacji. Raz nawet zdarzyła się cała klasa takich!
Wiele zależy od wychowawców. Niestety większość, z jaką spotkałam się w tym roku jest młodymi ludźmi, przerażonymi funkcją wychowawcy, którą przydzielono im odgórnie. Bojąc się, uciekają w krainę obojętności. Myślę, że czym prędzej powinni zrezygnować z zawodu nauczyciela.
Podczas tegorocznych integracji dwóch spośród wszystkich wychowawców było ludźmi autentycznie przejętymi losem tych dzieciaków, z którymi przyjechali. Oprócz przejęcia przejawiali też, i to mocne oznaki znajomości fachu, zdecydowanie, pewność siebie itp. zdolności wychowawcze. Przy czym jednej z wychowawczyń, o których myślę (obie są kobietami) przyznałabym medal, gdybym tylko miała taką możliwość. Na swój sposób zrobiłam to. W zamian otrzymałam podobne odznaczenie.

Tyle się dzieje w Stanicy! Mam nadzieję, że samo dobro. I tylko błękit nieba nad beskidzką ziemią, wraz z zawieszonymi na swym firmamencie gwiazdami,  jest niewzruszony. Słońce każdego dnia wędruje swym wytyczonym porą roku szlakiem, coraz bardziej zbliżając się do linii horyzontu i powodując, że cienie drzew kładą się długimi plamami na zboczach gór, wypełniając polany po brzegi. Nawiedzam chaty na Trześniowym Groniu, huśtam się od nieba do nieba na huśtawce zawieszonej na konarze drzewa, a huśtając się rozmawiam ze Stwórcą. Bo w tym celu zawsze zasiadam na huśtawce. Wrzesień, żegnany wielkim upałem, odszedł szlakami Beskidu Sądeckiego, zdążając ku swojej nieskończoności. Jeszcze teraz, gdy przymknę oczy, widzę rozpościerające się aż po horyzont góry, jakby świat cały był nieznośnie pofałdowany.

Wczoraj dzieciaki zapytały mnie: "a jakie jest pani marzenie?"
Odpowiedziałam: "Nie muszę marzyć, bo zanim zapragnę, już wszystko się spełnia."
Nie zrozumiały.
Ach, ci gimnazjaliści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz