Dwa krótkie słowa nadane za pomocą satelity Eutelsat, Sesat, a może w64, czy B77 zatrzymały czyjeś życie. Może miały trafić do kogoś innego, a trafiły do adresata tylko przez pomyłkę, bo zahaczyły o spadający meteoryt i zmieniły kierunek? Może jednak miały trafić do tego kogoś, ale innego dnia, w innej chwili? Bo innego dnia, w innej chwili ich znaczenie byłoby inne?
Słowa powiedziane poza czyimiś plecami miast wyrażać nutę wdzięczności, raniły. Bo ktoś nie zastanowił się, że może zranić swoim słowem.
Słowa, które nie powinny były wcale paść, padły i po raz pierwszy zatrzymały czyjeś życie. Potem już ktoś nie miał siły, by przyjmować kolejne bolące słowa. A te potoczyły się jak lawina. Najgorsze jest to, że wszystkie satelity krążące nad Ziemią wokół Równika i unoszące nad Biegunami bez zastanowienia przesyłają słowa, które bolą. Tak te satelity zaprogramowali ludzie. Pewnie ci sami ludzie, którzy bez zastanowienia wypowiadają bolące słowa.
A człowiek bez żadnego ochraniacza, bez pancerza, czy zwykłego nawet etui musi bezpośrednio do swego wnętrza wpuścić wszystkie te bolące słowa.
I nie wiadomo, czy bardziej bolały te słowa najpierw wypowiedziane, które nie powinny były wcale paść, a padły, czy te, które ktoś do kogoś powiedział nie zastanowiwszy się, że zabolą, czy może te ostatnie dwa krótkie słowa, których nawet słowami nazwać nie można?
Nikt się już tego nie dowie. Bo czyjeś życie zatrzymały bolące słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz