Nasz drużynowy Janusz, zjednywał sobie do pomocy, nam dla przykładu, liczne grono instruktorów chorągwi nowosądeckiej. Dostawali oni zaszczytny tytuł Honorowego Członka Drużyny. I tak, jak dzisiaj sporo ludzi może powiedzieć, że byli CISOWCAMI, tak kolejnych sporo może powiedzieć, że byli Honorowymi Członkami naszej drużyny. Spośród wszystkich Honorowych Członków największy wpływ na pracę drużyny oraz na kształtowanie naszych charakterów wywarła Druhna Anielka Bafiowa z Poronina. Należała ona do pokolenia naszych matek. Była góralką z krwi i kości, a także z dziada pradziada. Wiele biwaków odbyło się u niej w domu. Ona sama bywała z nami na zimowiskach. Nigdy nie wybierała się na letnie obozy. Musiał istnieć jakiś powód, dla którego nie jeździła z nami latem, ale go nie znam. Już wtedy na zimowiska, jak i na letnie obozy, jeździliśmy jako kadra młodzieżowa. Niby uczestnicy, bo za pobyt musieliśmy wnosić opłatę, ale stanowiliśmy ZK (zastęp kadrowy) i wykonywaliśmy robotę kwatermistrzowską, a przede wszystkim metodyczną, prowadząc zajęcia na podstawie przedstawionego nam planu według własnego pomysłu. Niemająca odpowiednika forma kształcenia młodej kadry! Druhna Aniela była na wszystkich naszych harcerskich spotkaniach niezastąpioną gawędziarą. Mówiła mądrze i ciekawie. Kiedy zaczynała mówić, nie było możliwości, aby jej nie słuchać. Zresztą głos miała mocny. Miała swoje ulubione powiedzenie, którego używała nader często, bo nader często nawymyślała komuś dosadnie. Mówiła: "U mnie co w sercu, to na języku" myśląc może, że ktoś z nas będzie miał jej za złe strofowanie i przywoływanie do porządku. Nikt nie dyskutował z Druhną Anielką, kiedy dostawał ochrzan. Skoro dostał, znaczyło, że sprawiedliwie się mu należał. Kochaliśmy Druhnę Anielę bezgranicznie. Bo ona nas kochała tak właśnie, przekraczając wszelkie bariery, dając przykład takiemu uczuciu. Dzięki wyjazdom na biwaki do Poronina poznaliśmy Podtatrze i Zakopane. Podróż pociągiem trwała długo. Nawet bardzo długo. Trzeba się było przesiadać w Chabówce. Paweł Wójciak miał bliżej do swojego domu w Nowym Targu. Kiedyś Śrubek podczas drogi powrotnej zabawiał nas cały czas opowieściami nieprawdopodobnymi o duchach, o powstaniu z trumny umrzyków podczas własnych pogrzebów itp. Całkiem, jak moja babcia dawno temu... Zaś Druhna Aniela pokazywała nam harcerstwo w kontekście trudów dnia codziennego i normalnej pracy, którą człowiek ma do wykonania. Całkiem inaczej niż robił to nasz drużynowy. Nie w kontekście misji życiowej, a właśnie twardej rzeczywistości. Tak po prostu, po góralsku. Hardo i honorowo, bez oklasków i owacji. I nauczyła nas własnym przykładem, że ludziom należy mówić, co się o nich myśli. "Co w sercu, to na języku" - zero hipokryzji. Myślę, że wszyscy do dzisiaj mamy w swoich sercach szczególny zakątek dla Druhny Anielki, bo swoją serdecznością połączoną ze zdrowymi wymaganiami, już wtedy zagnieździła się w tych młodych sercach, zajmując poczytne miejsce. Jedną z naszych ulubionych piosenek dedykowaliśmy zawsze dla niej i pewnie już do końca życia ta piosenka będzie kojarzyła mi się z Druhną Anielką.
Mała pogodna Druhenka
Poprzez łąki się nagle przetoczył
rozwichrzony, zielony wiatr
złote iskry zapalił w twych oczach
i na pola szerokie spadł.
Polny kwiat latem w zbożu się kłoni
płonie w zbożu czerwony mak
przychyl tylko go do swej dłoni
a zaśpiewa o tobie tak:
Mała pogodna druhenko
Wiatr masz w włosach, bo jesteś piosenką
Na twarzy uśmiech, a w oczach błękit
Druhenko słonecznej piosenki.
Płyną łodzie jeziorem szerokim
kołysane płetwami fal
w górze żagle a w dole obłoki
lasem kończy się zielona dal.
Szafirowa się ważka kołysze
na twej dłoni jak mały ptak
szepnij do niej jak umiesz najciszej
a zaśpiewa o tobie tak:
Mała pogodna druhenko
Wiatr masz w włosach, bo jesteś piosenką
Na twarzy uśmiech, a w oczach błękit
Druhenko słonecznej piosenki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz