MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 maja 2014

...znaczy COŚ.

Z upływem czasu zmniejsza się krąg ludzi, którzy COŚ znaczą w moim życiu. Ubywa autorytetów i ludzi reprezentujących określony system wartości oraz takich, na słowach i czynach których chciałoby się po prostu wzorować. Wyczerpywanie się pożądanej grupy ludzi w swoisty sposób związane jest z przemijaniem. Im więcej czasu przemija, tym więcej ludzi odchodzi. Niekoniecznie w zaświaty. Odchodzą albo raczej zwalniają tempo niegdyś wspólnej wędrówki, zostają w tyle lub wręcz wybierają inne - łatwiejsze drogi. Już wiadomo, że nie mam na myśli encyklopedycznych autorytetów, a takie zwykłe autorytety, spośród ludzi mi podobnych. Dlatego, że z każdym rokiem jest ich mniej, każdy człowiek, który COŚ znaczy ma szczególne miejsce w moim sercu.
Jednym z nielicznych, którzy COŚ znaczą jest Wielki Człowiek. Na Wielkiego Człowieka zawsze patrzę zadzierając głowę do góry. Wielkości jego nie mierzę wg tablic centylowych, BMI, czy obowiązującego systemu miar i wag, ale przyjętego przeze mnie systemu wartości i znaczenia człowieka dla człowieka. Bo COŚ zawarte w Wielkim Człowieku jest olbrzymie. Po przebytych przykrych doświadczeniach z "rozmydlaniem" się tych, którzy kiedyś coś znaczyli a nie przetrwali próby czasu i wagi wydarzeń, boję się. Boję się np. o to, że zbyt częste przebywanie w towarzystwie Wielkiego Człowieka, spowoduje, że powstanie rysa na tworzonej przez nas figurze. Zaś znając swoją wartość (bez pychy w widzeniu siebie) nie boję się o to, że Wielkiemu Człowiekowi nie sprostam i nie nadążę w marszu. Być może wystawiłam Wielkiemu Człowiekowi pomnik w moim o nim mniemaniu, ale musiałabym wtedy oszukiwać samą siebie, a jestem zbyt "dużą" dziewczynką, by wiedzieć, że to bez sensu i bez przyszłości.
Wielki Człowiek świeci przykładem w wielu dziedzinach. W świecie wartości jest wzorcem i drogowskazem. Będąc cierpliwym uczy cierpliwości. Jest oazą spokoju, co nie przeszkadza mu tryskać humorem. Kiedyś, kiedy jeszcze płakałam, pozwolił mi się wypłakać na swoim ramieniu. To był chyba ostatni płacz w moim życiu, który rozlał się oceanem i wielkim bólem. Od tamtej pory raz tylko łzy pociekły mi po policzkach i uświadomiłam sobie, że widać straciłam już ze swego wnętrza wszystko, co w sobie miałam. Bo każdy płacz powodowany jest stratą. Sądząc po ilości przepłakanych dni, wieczorów i nocy, moje ja musiało być olbrzymich rozmiarów. Zapewne było ulepione i z dobrego, i ze złego; nie przeczę, że nie.  
Wielki Człowiek do niczego nie namawia, nie przekonuje, nie zachęca. Pozwala wsłuchać się w głos własnego serca i wybrać najlepsze rozwiązanie. Pewnie za sprawą Wielkiego Człowieka, jego milczącej wtedy obecności i zgodzie na mój płacz, wybrałam, choć nie od razu, wyzwolenie z własnego ja. 
Wielki Człowiek jest mądry i terytorium, na które zapuszcza się jego umysł i wiedza jest bezgraniczne (w moim mniemaniu). Jest odpowiedzialny i obowiązkowy. Z wielką troską, oddaniem i miłością poświęca się dla zapewnienia bezpieczeństwa powierzonych mu osób i spraw.
Wielki Człowiek to również wielki uśmiech i pogoda. Dzieli ten swój uśmiech i pogodę wśród innych, ale i z nim można wszystko podzielić.
Nie jest ideałem. Jest po prostu Wielkim Człowiekiem. Takim, jakich coraz mniej jest w otaczającym mnie świecie. 
A najbardziej marzę, by znaleźć się w lesie, w którym zamiast drzew rosną Wielcy Ludzie - dający schronienie i azyl pod koroną swojego człowieczeństwa. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz