MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 maja 2014

Masyw Koziego Żebra* - ludzie

Chyba niemniej liczne jak zwierzęce, są ludzkie ślady w lasach Beskidu Niskiego i Masywu Koziego Żebra. Poczynając od tych bardzo widocznych, kończąc na takich, których historia chce się pozbyć i zaciera wszelkie pozostałości niegdysiejszej bytności człowieka. Przede wszystkim góry poprzecinane są licznymi drogami. Na szczęście są to leśne trakty, ale niektóre tak okazałe, że zdają się być jakimiś leśnymi autostradami. Kilkakrotnie natknęliśmy się na wielkie skrzyżowania. Dla sfotografowania jednego takiego skrzyżowania porwałam się na wielkie szaleństwo. Tuż przy jednym ze skrzyżowań, pod myśliwską amboną, przysiedliśmy na okazałym pniu ściętego drzewa, by przygotować i zjeść posiłek (nieodzownym składnikiem posiłku podczas wszelkich naszych wycieczek jest konserwa mięsna - jak za dawnych dobrych czasów). Gdyby nie ten dłuższy przystanek, pomysł, który wprowadziłam w czyn, nie zdążyłby mi nawet zaświtać w głowie. A tak, postanowiłam wyjść na ambonę, która z dołu wyglądała niewinnie i wdrapanie się na jej podest zdawało się dziecinną igraszką. Wcześniej, tj. na samym początku przystanku, wyszedł na nią Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem i w sposób głośny i rodzący chęć zaspokojenia ciekawości, zachwalał roztaczające się ponoć z góry widoki. Gdyśmy opędzlowali chleb z konserwą i popili wodą mineralną, postanowiłam, jak wyżej, tj, że wdrapię się na tę ambonę i pstryknę parę efektownych zdjęć. Ponieważ było to jeszcze przed stromym zejściem w dół, o którym pisałam w części o roślinach i zwierzętach, więc wszystkie (oba) moje kolana pozwalały cieszyć się wiarą (sic!), że "kto sobie poradzi, jak nie ty!".  O święta naiwności! Już w połowie drabiny, której drugi szczebel złamał się pod Mężczyzną, Który Kiedyś Był Chłopcem, uświadomiłam sobie, że nie jest dobrze, ale ta moja wiara (sic!) pchała mnie naprzód, czyli w górę. Szczeble w drabinie na ambonę myśliwską miały rozmiar jak na chłopa, co przekłada się na spore odległości pomiędzy jednym a drugim. Ponieważ ambona była wypasiona, więc miała zamykane pomieszczenie z leżanką w środku i werandę wokół. Prawdziwa polka zaczęła się, gdy skończyła się drabina i trzeba było złapać się barierki, by stanąć na werandzie ambony. Barierka była bardziej niż umowna i właśnie, gdy z wielkim trudem, który spotęgował ból wszystkich moich (obu) kolan i roztrzęsione mięśni ud i podudzi usiłowałam się podciągnąć, by stanąć, dotarło do mnie, jaką głupotę zrobiłam. Skoro złamał się jeden ze szczebli, równie dobrze może się złamać lub pęknąć cokolwiek innego w konstrukcji ambony! - pomyślałam z przerażeniem. W dodatku, aby zdjęcie miało wyjść, musiałabym mocno oprzeć się o barierkę i wychylić, a na to to już mnie nie było stać. Na szczęście drzwi do pomieszczenia zamknięte były tylko na zasuwkę - bardziej przed zwierzętami, niż ludźmi - a tam w drewnianych ścianach znajdowały się otwory strzelnicze (brrr!), więc w końcu mogłam zrobić zdjęcia. Po porównaniu ze zdjęciami zrobionymi z poziomu ziemi, te z ambony nie rzucają na kolana. Najstraszniejsze chwile przeżyłam, gdy stanęłam u szczytu stromej drabiny i przymierzałam się do zejścia, że o zejściu nie wspomnę...
Prócz dróg wykonanych za sprawą ludzką, są ambony myśliwskie, które chluby człowiekowi nie przynoszą. Gdyśmy szli, słyszeliśmy kilka wystrzałów, nie wiedzieliśmy czy się bać, czy wołać z daleka. Na szczęście miałam na sobie mocno pomarańczową koszulkę, a i rozmawiać zaczęliśmy głośniej. Mijaliśmy paśnik dla zwierząt, chwilę szliśmy oznakowanymi szlakami do turystyki pieszej i konnej.
Znamienne dla lasów Beskidu Niskiego są kopce kamieni wybieranych niegdyś z pól i pastwisk, dziś znajdujące się w środku kilkudziesięcioletniego lasu. Zauważyliśmy, że na szlaku podobne kopce są układane przez turystów, którzy dokładając "swój" kamień, tworzą jakąś budowlę, zostawiając ślad po sobie.
No i najbardziej bolesny ślad bytności człowieka, zdecydowanie boleśniejszy od ambon myśliwskich, ale tylko dla oświeconych, to byłe sadyby ludzkie. W sposób charakterystyczny zadrzewione i zakrzaczone (odpowiednią roślinnością, jak to botanicy mówią: wskazującą) polany na skraju lasu, zakopana studnia, albo prędzej niedaleka odległość od strumienia, resztki po kamiennej podmurówce domu, niebotyczne pokrzywy w miejscu wychodka i obory, pojedyncze, zdziczałe drzewa owocowe i inne ślady niezbicie świadczą o tym, że kilkadziesiąt lat temu stał tam dom. Przyroda wchłania to, co jej zabrano. Oddano jej teren nie z woli człowieka, a z woli historii. Miejsca, o których piszę, a które oświeconego (widzącego) turystę bolą do głębi możliwości przeżywania, to dawne domostwa Łemków, których w ramach Akcji Wisła przesiedlono z tych terenów. Wyrzucono z ojcowizny. Pozbawiono korzeni i Małej Ojczyzny. Niektóre domy zasiedlili Polacy. Niektórzy z przesiedlonych po latach, po odwilży powrócili, by zamieszkać w domach ojców. Niektórzy z tych, co wrócili, pobudowali nowe domy. Ja jednak czuję wielką niesprawiedliwość historii i nijak się z nią pogodzić nie mogę. Choć Chrystusowi zdjętemu z prawosławnego lub greckokatolickiego krzyża nie przeszkadza, że zawisł na krzyżu rzymskim...


Na drogach Beskidu Niskiego.
Ambona myśliwska, która rzuciła mi wyzwanie.
Prawda, że wygląda niewinnie?
Też tak myślałam, aż do połowy drabiny.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Skrzyżowanie dróg - zdjęcie zrobione z ambony, o której w tekście.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Zejście z ambony. Nie byłoby w tym nic szczególnego,
gdyby nie fakt, że prawe kolano jest po operacji, lewe - przed.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Kopiec w środku lasu, który obecnie "doprawiają" turyści.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Czyż to nie wygląda, jakbyśmy weszli na autostradę?
To tylko leśny trakt.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Ktoś sobie przygotował dary lasu.
(Nie ma tu niezgodności z prawem,
o ile ścinka drzew przeprowadzona była przez służby leśne).


Na drogach Beskidu Niskiego.
Szlak turystyki konnej.


Na drogach Beskidu Niskiego.
To jest właśnie charakterystyczne miejsce po byłej łemkowskiej sadybie.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Łąki, w tle pasmo Gór Grybowskich z najwyższym szczytem - Jaworzem.


Na drogach Beskidu Niskiego.
Ludzie sadzą ziemniaki, ciągnik stoi prawie w pionie.
Na drogach Beskidu Niskiego.
Chrystusowi zdjętemu z prawosławnego lub greckokatolickiego krzyża nie przeszkadza, że zawisł na krzyżu rzymskim...


* Część II - ludzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz