Pakując się na wakacje zajrzałam do teczki, do której dawno nie zaglądałam. Niegdyś, w przypływie chęci jakiegoś usystematyzowania moich osobistych szpargałów włożyłam do niej różne dyplomy i podziękowania jakie otrzymałam za moją pracę społeczną. Na samym wierzchu leżały najcenniejsze podziękowania ze wszystkich, jakie kiedykolwiek w życiu otrzymałam. Dyplom napisany alfabetem Braill'a przez harcerzy i opiekunów z krakowskiego szczepu "Zielone Słońce", skupiającego w swoich szeregach dzieci i młodzież niewidome i niedowidzące oraz głuche i niedosłyszące. Spędzaliśmy kiedyś razem obóz latem, nad morzem. Nie potrafię powiedzieć, jak cenną jest dla mnie znajomość ze wszystkimi dzielnymi ludźmi z "Zielonego Słońca" - niepełnosprawnymi dziećmi i ich harcerskimi opiekunami, bo takich uczuć się nie wypowiada głośno. Dość, że ten dyplom, na którym w podwójny sposób zapisane są podziękowania jest najcenniejszy, rodzi wielką dumę i prawdziwe szczęście. Nawet odznaka "Przyjaciel Dziecka", którą mi przyznano nie jest tak cennym odznaczeniem, jak ten dyplom od moich małych przyjaciół z "Zielonego Słońca", dla których co jak co, ale kolory to są całkowitą abstrakcją.
Dzieci pewnie wyrosły. Ciekawam, czy Karolinka i dzisiaj rozpoznałaby mój głos i odgłos moich kroków na poszyciu leśnym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz