MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 lipca 2013

Mamma mia!

Ostatnie dni to istne szaleństwo, ale szaleństwo to coś, co tygrysy lubią najbardziej. Z tego organizacyjnego szaleństwa wyłania się jednak wspaniała perspektywa.
Na początku, tzn. w pierwszym porywie był zew służby: jest potrzeba, więc zapominając o mojej niedyspozycji odpowiedziałam na ten zew: staję w pierwszym szeregu. Krótka chwila, w której uświadomiłam sobie: a co, jak kolano w stanie inwalidztwa uniemożliwi mi wykonanie zadania, szybko musiała ustąpić miejsca czasowi, w którym zawrzał wir przygotowań. Oczywiście nie sama w tym wirze. Ja sama to naprawdę niewiele. To cały zespół ludzi, którzy mają swój udział w tym, co się dzieje, współpracuje ze sobą zajmując miejsce na łączach telefonicznych i internetowych.
Istne szaleństwo.
Ale z niego wyłonił się wreszcie jasny punkt pt. "Kraina Deszczowców". Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z mojego pokolenia nie wiedział, o czym mowa. Baltazar Gąbka, tajemniczy Don Pedro, kucharz Bartolini Bartłomiej (herbu Zielona Pietruszka), król Krak, no i oczywiście sam Smok Wawelski to bohaterowie szpiegowskiej powieści Stanisława Pagaczewskiego, która budziła wyobraźnię moją i moich rówieśników.
Jakaż inna fabuła pasuje do lata, które ma się spędzić na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, zaledwie 13 km w linii prostej od krakowskiego Rynku? Na Krainę Deszczowców wpadłam zaledwie chwilę temu i aż żałuję, że nie miałam więcej czasu na przygotowanie fabuły kolonii, która zaczyna się już w najbliższy poniedziałek. Ale jak mogłam mieć więcej czasu, skoro ten czas zaczął się niedawno? Kilka dni temu, a właściwie dziś rano.
Czeka mnie wspaniałe lato... z mroków, które mnie spowijały przez minione miesiące, wyłoniło się światło. Wiedziałam, że tam jest. Wierzyłam w nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz