MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 sierpnia 2014

Spacer do końca drogi




Drogę, której tak naprawdę zbyt dobrze nie widać, kończą dwa olbrzymie drzewa. Niewtajemniczony pomyślałby, że rosną pośrodku łąki, tymczasem dwa kolosy stanowią bramę do świata, do którego mali ludzie już się nie zapuszczają. Już dojście "do końca drogi" bywa nagrodą, wyzwaniem, przygodą. Po obu stronach drogi dla wtajemniczonych, rosną wysokie trawy. Nie trzeba być dzieckiem, by w nich utonąć. Mali ludzie ścigają się, kto pierwszy dobiegnie do drzew, ale niestety po drodze zatrzymuje ich kałuża. Taka długa, że Mniejszy Brat mówi, że nie przeskoczy. Musi być bardzo zagubiony na tej drodze, skoro nie przyjdzie mu do głowy, że możną ją przeskoczyć od innej strony, bo jest długa, ale wąska. Trzeba mu dopiero podpowiedzieć i pokazać miejsce, z którego dobrze się odbić. Ośmielony, skacze jak konik polny tam i z powrotem. Jednak uważa, by nie zamoczyć butów, co prawda tym nic by się nie stało, bo są z krokodylkiem. Choć dla dużego droga nie jest długa, mali ludzie nie wyobrażają sobie, by iść dalej. Dalej, to już prawdziwa wyprawa, a nie zwykły spacer. Tyle ciekawych rzeczy i zjawisk czeka na małych ludzi po drodze, że duży nadziwić się nie może zadziwieniu i zachwytom małych. Dla małych wszystko wokół jest jak nowy ląd. Dojrzałe trawy zdążyły ozłocić skraj łąki nabrzmiałymi kłosami i wiechami uginającymi się od nasion i gną się w ukłonach zachęcając do zanurzenia się w ich suchym oceanie. Zanim zacznie się las, wąska wstęga maleńkiej rzeczki odcina łąkę z jej roślinnością od reszty krajobrazu. Teren jest płaski, więc to wierzchołki sosen stanowią linię horyzontu. Małe rączki już pomagają uwolnić się nasionom z ich miejsca przywiązania i pociągnąwszy za kłos, rozsypują wkoło. Gdzieś znalazł się jakiś spory kamień, na którym jeden z małych ludzi przycupnął dla odpoczynku, a może tylko, by uatrakcyjnić wrażenia? Motyle i ważki podrywają się spłoszone, a na ziemi coś smyrnęło w trawach. 

W pogodę, czy niepogodę mali ludzie ochoczo wędrują do końca drogi. Kiedy pada deszcz, zabierają ze sobą parasol i zakładają kalosze. W upalny dzień - kapelusze przeciwsłoneczne. Nie wiem, czy ze swojej pozycji z końca drogi widzą dom, ale dom jest na wyciągnięcie ręki... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz