MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 sierpnia 2014

Cerkiew w Bielance k/Gorlic - z cyklu: Cerkwie Beskidu Niskiego

Drewniana, trójdzielna, z wieżą o konstrukcji słupowo-ramowej nad przedsionkiem. Z babińcem i krytym gontem dachem namiotowym nad nawą i kalenicowym nad prezbiterium. Nad każdą częścią znajdują się wieże o różnej wysokości z banistymi hałmami. Typowe łemkowskie budownictwo cerkiewne. 
Ale! 

Osiemnastowieczna cerkiew w Bielance kryje w swoim wnętrzu niejeden zabytek sztuki sakralnej. Cały ikonostas datowany jest na 1783 r. (tylko 10 lat starszy niż sama świątynia). Są też ikony z XVII i XVIII wieku. Jest coś w obrządku wschodnim, w wyglądzie i wystroju każdej cerkwi, co pobudza moje - w dzieciństwie utrwalone - zamiłowanie do dewocjonaliów. Wnętrze cerkwi w Bielance kipi atmosferą łemkowszczyzny - ikonostas w złoconych okowach z misternie rzeźbionymi carskimi wrotami, nadmiar ikon Świętych i malowideł o tematyce religijnej i ornamentalnej, feretrony i sztandary, świeczniki ze świecami z wosku pszczelego i drewniane oraz metalowe krzyże, żyrandole w kształcie świeczników, wyszywane ręczniki zawieszone na obrazach świętych i na krzyżach dla nadania odświętności, miękkie dywany i kobierce pod stopami. Namalowana na suficie przedsionka Matka Boża Pokrowna - rozchylająca poły płaszcza, by schronić pod nimi każdego, kto schronienia potrzebuje patronuje świątyni, która służy wiernym trzech obrządków: rzymsko- i greckokatolickiego oraz prawosławnego. Żywy ekumenizm, Słowo, które Ciałem się staje za każdym razem, gdy wierni różnych obrządków przychodzą na Eucharystię i wszyscy słyszą to samo: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata". 

Cerkiew Opieki Matki Bożej w Bielance k/Gorlic

Bielanki, choć skryta jest w górach Beskidu Niskiego tak, że jest jak u Pana Boga za piecem, nie ominął pogrom "Akcji Wisła". Mieszkańcy zostali wywiezieni, podobnie jak stało się to z mieszkańcami obrządku greckokatolickiego i prawosławnego z innych miejscowości, oskarżonymi o pomoc bandom UPA. Z czasem wygnańcy wrócili i Bielanka była pierwszą miejscowością na Łemkowszczyźnie, przed którą postawiono (w 2009 r.) dwujęzyczne tablice drogowe z nazwą miejscowości - po polsku i łemkowsku. U Słowaków, naszych południowych sąsiadów, dwujęzyczne nazwy miejscowości na Łemkowszczyźnie to norma, u nas wciąż egzotyka. 





Tuż przy cerkwi, jak to przy cerkwi, znajduje się cmentarz, na którym, równie zgodnie jak przed stołem Pańskim stoją, spoczywają wierni trzech obrządków. Jakkolwiek groteskowo to zabrzmi, ale po cmentarzu widać, że miejscowość żyje. W innych miejscowościach Łemkowszczyzny cmentarze goją historyczne rany zadane przed dziesiątkami lat. Kamienne czy metalowe krzyże chylą się coraz bardziej ku ziemi, niektóre rozsypuje czas, więc powierzchnię cmentarza znaczą już tylko niewielkie fałdy i nierówności po niegdysiejszych kurhanach (najwymowniejszymi w przemijanie czasu cmentarzami łemkowskimi są cmentarze w Łabowej i Królowej Górnej, zwanej kiedyś Ruską). Gdzieś pojawia się zaledwie nowoczesna granitowa tablica postawiona w hołdzie swym przodkom przez przyjezdnych synów i wnuków. Na cmentarzu w Bielance jest zupełnie inaczej; więcej na nim nowych grobów niż starych. Tuż za ogrodzeniem pasą się krowy. Mielą w swych krowich mordach zielną strawę i nie obchodzi ich nic, prócz dokuczliwych bąków i gzów, więc machają ogonami, by się od nich opędzić. 
Mieszkańcy każdej łemkowskiej wsi trudnili się czym innym, stosownie do bogactw naturalnych i własnych zdolności i umiejętności. Choć te ostatnie doskonalili zapewne w zależności od potrzeb. Toteż historyczni mieszkańcy Bielanki trudnili się wyrobem dziegciu i mazi. Byli więc dziegciarzami i maziarzami. Bielankę również, jak inne wsie i miejscowości Łemkowszczyzny, lokowano najpierw na prawie magdeburskim (źródła podają, że za czasów Wielkiego króla Kazimierza), a później, po wyludnieniu, lokowano ponownie. I tym razem na prawie wołoskim... 
Gdyby tak, zobaczywszy cerkiew z zewnątrz, pomyśleć: cerkiew jak każda inna, żadna rewelacja - ot typowa świątynia łemkowska schowana w Beskidzie Niskim, i pojechać dalej, to straciłoby się całą poezję zapisaną w drewnianych balach i baniach, na których zwieszają się chmury, tak umiłowanych przez Harasymowicza i jemu podobnych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz