MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 marca 2011

Igi życie to cud

Dzisiaj jest ważny dzień. Minął rok od odejścia Igi. Już pewnie wszyscy, którzy tu zaglądają znają tę historię z moich opowieści, ale muszę o tym napisać.
Nie mogę napisać, że nie znałam Igi Hedwig, bo przecież Igę znali wszyscy. Jej zmagania z chorobą, pionierski przeszczep płuc i wszystko, co dotyczyło Igi, było publiczną sprawą.  Poza tym Iga była przecież córką brata Marty. Ja się z nią tylko nie spotkałam, a to różnica. Choć gwoli poprawności, to gdy Iga była maleńkim niemowlaczkiem Marta przyszła z nią kiedyś do mnie. Mam córkę kilka tygodni starszą od Igi, fajnie było porównać dzieciaczki. Jeszcze wtedy nie była postawiona diagnoza lekarska, która tak bardzo odmieniła życie wszystkich, którym Iga była bliska. Igę poznałam osobiście dopiero po jej odejściu. Wiem, że na ludziach, którym dane było podążać drogą życia w towarzystwie Igi, wywarła niezapomniane wrażenie i nie potrafię w związku z tym powiedzieć, czy to, że poznałam Igę dopiero po jej odejściu do Domu Ojca było mocniejszym doznaniem, od tego ziemskiego, doświadczanego przez wszystkich poznania.
Iga zostawiła dzienniki pisane z myślą, by przetrwało jej głośne wołanie o to, by losem chorych na mukowiscydozę zainteresowali się autorzy prawa, ustaw oraz wszyscy mogący w jakikolwiek sposób poprawić los dzieci chorych na muko. DZIECI, bo przecież tylko nieliczni obciążeni tą genetyczną chorobą dożywają pełnoletności. A jeśli dożyją, dalej są dziećmi, bo nawet nie planują dorosłego życia.
Za sprawą boską, nie ludzką, dzienniki Igi trafiły do mnie, by przygotować je do druku. Początkowo rodzice Igi myśleli o małym nakładzie własnymi środkami, ale gdy odczytałam przekaz Igi zawarty w dziennikach, namówiłam ich, by dali światu świadectwo bohaterskiego i pięknego życia swojej córki.
Nie ma co ukrywać - praca nad tekstem była długa i bolesna. Ale bolesna w zupełnie innym wymiarze, niż zwykle się bolesność człowiekowi kojarzy. To był ból, który jednocześnie dawał ukojenie. Niósł spokój i nadzieję. Obdarowywał radością i miłością. Bo takie było życie Igi. Ponieważ po przeczytaniu dzienników Igi czułam wielki głód wiadomości, relacji, spojrzenia na rzeczywistość - Iga była minimalistką w opisywaniu własnych emocji i przeżyć - postanowiłam nakłonić rodzinę, przyjaciół i bliskich do własnych wspomnień związanych z przebywaniem z Igą, ze wspólnym przeżywaniem wszystkiego, co było udziałem Igi. Udało mi się to. Dotarłam do wielu ludzi, którzy podzielili się za mną swoimi opowieściami, często pełnymi łez, tęsknoty, prawdziwego bólu, ale przede wszystkim wielkiej miłości i dziękczynienia Bogu, za możliwość wspólnej drogi z Igą, towarzyszenie Idze w wędrówce do jej Nieba. Moje odczuwanie graniczyło wtedy z przeżyciami transcendentalnymi, pewnie przekraczało te granice, bo przecież, jak wszelkie granice i ta ma cienką, nienamacalną linię. Efektem tej pracy, którą wolałabym nazywać doznaniem, nie pracą, jest moja przyjaźń z Igą. Dziewczyną pełniejszą życia od niejednego żyjącego, zdrowego człowieka. Dziewczyną pełną marzeń, pragnień, a przede wszystkim wiary i ufności pokładanej w Bogu. Dziewczyną, która została obdarowana Miłością Pana w sposób szczególny i potrafiła to docenić. Nie zmarnowała najmniejszej cząstki tej Miłości, hojnie obdarowując wszystkich wokół. Nawet po tym, jak odeszła do Dawcy tej Miłości. Słowo Dawca jest tu jak najbardziej na miejscu. Iga miała przecież dwóch dawców dla swoich płuc, które trzeba było wymienić na zdrowe, choć pochodziły od osób, które właśnie były w momencie przejścia do lepszego bytu... Jakie to wszystko jest skomplikowane.
Jestem świadoma swoich ułomności, choć proszę z pokorą o dar umiejętności pisania, dlatego wiem, że nigdy nie ułożę słów w takie zdania, by należycie podziękować Idze za to, że podzieliła się ze mną swoją wiarą w Pana. Swoimi niezmierzonymi pokładami zaufania w dzieło Boga w jej życiu. Swoją Miłością do świata, ludzi i życia. Za to, że wciąż czuję jej obecność we wszystkim co robię. Za miły sercu przymus do powiadomienia świata o losie chorych na mukowiscydozę w Polsce.
Książka Igi "Moje życie jest cudem" czeka w kliku wydawnictwach na recenzję. Wierzę, że nie będzie długo czekała i wnet wołanie Igi zabrzmi pełnym brzmieniem.
Ja zaś nisko chylę głowę przed wielkim zamysłem Bożego Planu w moim życiu. I dziękuję Panu za cud życia Igi. Idze, za wszystko, co mi ofiarowała i wciąż ofiaruje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz