Ileż to razy na przestrzeni ostatniego roku, od kiedy
doznałam urazu kolana, śniłam, że biegam. Gdyby moje kolana na to pozwalały i
tak bym nie biegała, bo odkąd dzieci wyrosły nie mam za kim biegać ;). Ale, że
nie pozwalają, więc we śnie biegam, bo we śnie się marzy, albo się tkwi.
Najczęściej biegam po łąkach z wysokimi trawami, ale zdarzyło się (we śnie
wszystko się może zdarzyć), że biegłam po wybrukowanym placu. Plac wyglądał
identycznie jak Plac Bohaterów Getta na krakowskim Podgórzu, choć w moim śnie
był może spadzisty. Pewnie dlatego, że zbieganie w dół jest kompletną torturą?
Tak więc nawet się nie zastanawiałam: wolno - nie wolno,
mogę - nie mogę.
![]() |
Kraków Podgórze Plac Bohaterów Getta |
Postanowiłam dbać o moje kolana najbardziej jak to
możliwe, by starczyły mi do końca życia, więc po górach chodzić - tak, biegać -
nie, zwłaszcza, że w bieganiu żadnej przyjemności nie upatruję.
Aż tu zdarzyło się, że Nasza Łaskawość pozostawiona pod moją
opieką udowodniła mi, że mogę biegać i to szybko. Choć obawiam się, że to była
jednorazowa możliwość. Podczas sprintu - miałam wrażenie, że pobiłam własny
rekord w bieganiu - coś mi w operowanym kolanie chrupnęło, zgrzytnęło, otarło
się, naderwało? Coś się stało i to coś takiego, co nie od razu rozlało się
bólem. Nie żeby wcale, bo bolało, ale z każdym dniem, który mija od bicia
rekordu, boli coraz bardziej.
Może się zdarzyć niebawem, że jedyne przeżycia, jakie będą
moim udziałem, to te we śnie (stąd tak dużo ostatnio o snach?) i te zaklęte we
wspomnieniach. A wspomnienie podgórzańskiego Placu Bohaterów Getta jest
bardzo wyraziste. Tkwi pod powierzchnią myśli, drażni skórę od spodu,
delikatnym piórkiem łaskocze w duszy, powodując niepokój w środku i na
zewnątrz, daleko i blisko. Architektura placu zachowana jest z czasów
przedwojennych na trzech pierzejach. Czwarta odcina od placu ulicą dodatkowo
naznaczoną tramwajowym torowiskiem to, co dawne od tego, co nowe. Bo nowe
wtargnęło na czwartą pierzeję placu w postaci oszklonego gmachu. Gdzieś całkiem
niedaleko, wychylić się trzeba odrobinę za jedną z nienaruszonych pierzei, by
dojrzeć, stoi nowoczesny gmach fabryki i hotelu. Zaraz za nimi płynie
Wisła, niewzruszona dolą człowieka.
Mieszkańcy Podgórza przemierzają Pac Bohaterów Getta za
każdym razem, gdy chcą się udać do Krakowa, albo gdy zeń wracają. Zmierzają do
tramwaju pomiędzy wielkimi, pustymi krzesłami, przecinając wybrukowany śmiercią
plac. Niedaleko stamtąd do Płaszowa, gdzie był przejściowy obóz pracy (przemianowany
potem na koncentracyjny) - machina śmierci, narzędzie Holocaustu. Nazistowski
obóz w Płaszowie to ten od "listy Schindlera" i to ten sam,
w którym dziećmi będąc przebywali Roma Ligocka i Roman Polański.
Więc ten Plac, choć przecięłam go po przekątnej zaledwie
kilka razy w życiu, zakotwiczył się w moim wnętrzu i jak kotwica swoimi łapami
i pazurami ryje dno morskie, by utrzymać statek na wodzy, tak zapamiętane
wrażenie z Placu wrzyna się bólem na największą głębokość mojego odczuwania.
Dlatego we śnie plac jest spadzisty i na moich chorych nogach biegnę nim w
dół...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz