MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 lipca 2014

Zakotwiczona przeszłość

Ileż to razy na przestrzeni ostatniego roku, od kiedy doznałam urazu kolana, śniłam, że biegam. Gdyby moje kolana na to pozwalały i tak bym nie biegała, bo odkąd dzieci wyrosły nie mam za kim biegać ;). Ale, że nie pozwalają, więc we śnie biegam, bo we śnie się marzy, albo się tkwi. Najczęściej biegam po łąkach z wysokimi trawami, ale zdarzyło się (we śnie wszystko się może zdarzyć), że biegłam po wybrukowanym placu. Plac wyglądał identycznie jak Plac Bohaterów Getta na krakowskim Podgórzu, choć w moim śnie był może spadzisty. Pewnie dlatego, że zbieganie w dół jest kompletną torturą?
Tak więc nawet się nie zastanawiałam: wolno - nie wolno, mogę - nie mogę.
Kraków Podgórze Plac Bohaterów Getta

 Postanowiłam dbać o moje kolana najbardziej jak to możliwe, by starczyły mi do końca życia, więc po górach chodzić - tak, biegać - nie, zwłaszcza, że w bieganiu żadnej przyjemności nie upatruję. 
Aż tu zdarzyło się, że Nasza Łaskawość pozostawiona pod moją opieką udowodniła mi, że mogę biegać i to szybko. Choć obawiam się, że to była jednorazowa możliwość. Podczas sprintu - miałam wrażenie, że pobiłam własny rekord w bieganiu - coś mi w operowanym kolanie chrupnęło, zgrzytnęło, otarło się, naderwało? Coś się stało i to coś takiego, co nie od razu rozlało się bólem. Nie żeby wcale, bo bolało, ale z każdym dniem, który mija od bicia rekordu, boli coraz bardziej. 
Może się zdarzyć niebawem, że jedyne przeżycia, jakie będą moim udziałem, to te we śnie (stąd tak dużo ostatnio o snach?) i te zaklęte we wspomnieniach. A wspomnienie  podgórzańskiego Placu Bohaterów Getta jest bardzo wyraziste. Tkwi pod powierzchnią myśli, drażni skórę od spodu, delikatnym piórkiem łaskocze w duszy, powodując niepokój w środku i na zewnątrz, daleko i blisko. Architektura placu zachowana jest z czasów przedwojennych na trzech pierzejach. Czwarta odcina od placu ulicą dodatkowo naznaczoną tramwajowym torowiskiem to, co dawne od tego, co nowe. Bo nowe wtargnęło na czwartą pierzeję placu w postaci oszklonego gmachu. Gdzieś całkiem niedaleko, wychylić się trzeba odrobinę za jedną z nienaruszonych pierzei, by dojrzeć, stoi nowoczesny gmach fabryki i hotelu. Zaraz za nimi płynie Wisła, niewzruszona dolą człowieka. 
Mieszkańcy Podgórza przemierzają Pac Bohaterów Getta za każdym razem, gdy chcą się udać do Krakowa, albo gdy zeń wracają. Zmierzają do tramwaju pomiędzy wielkimi, pustymi krzesłami, przecinając wybrukowany śmiercią plac. Niedaleko stamtąd do Płaszowa, gdzie był przejściowy obóz pracy (przemianowany potem na koncentracyjny) - machina śmierci, narzędzie Holocaustu. Nazistowski obóz w Płaszowie to ten od "listy Schindlera" i to ten sam, w którym dziećmi będąc przebywali Roma Ligocka i Roman Polański. 

Więc ten Plac, choć przecięłam go po przekątnej zaledwie kilka razy w życiu, zakotwiczył się w moim wnętrzu i jak kotwica swoimi łapami i pazurami ryje dno morskie, by utrzymać statek na wodzy, tak zapamiętane wrażenie z Placu wrzyna się bólem na największą głębokość mojego odczuwania. Dlatego we śnie plac jest spadzisty i na moich chorych nogach biegnę nim w dół...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz