MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 grudnia 2013

Pamięci Jakuba Müllera - strażnika "di hailiky sztut Sanc"



"Człowiek jest podobny do jednego tchnienia, 
a dni jego są jak cień, co przemija".
                                                                     Psalm 144, 4




Dzień był pełen symboli: cienie ludzi na ulicy przy bramie kirkutu, słowa odbijające się echem wokół macew i ohelu cadyka Chaima Halbersztama, drzewa splątane z czasem, który przeminął i tęcza jako symbol przymierza Boga z człowiekiem... 



Słońce świeciło nad nieistniejącym żydowskim Sączem gdzieś w okolicy zamku i raczej wychylało się zza góry zamkowej, niż wędrowało po niebie. 16 grudnia dzień jest przecież krótki, a słońce leniwe. To cud, że po kilku dniach niepogody, właśnie dzisiaj otuliło jaskrawym światłem "Święte Miasto Sącz". Najbardziej w momencie, kiedy przy bramie żydowskiego cmentarza, który jest miejscem pielgrzymek chasydzkich Żydów z całego świata, córka Pana Jakuba - Karolina Lawitz mieszkająca w Szwecji - odsłaniała tablicę poświęconą pamięci tego wątłego ciałem, wielkiego duchem Człowieka, w trzecią rocznicę Jego śmierci.

Wspominała, że rodzinę wysiedlono w 1968 roku  z Polski do Szwecji, ale od kiedy otwarto granicę do Polski w 1989 r., jej tata nieustannie wracał do Sącza i nawet zastanawiała się z bratem, kto jest dla niego ważniejszy: jego dzieci i wnuki, czy Miasto; oboje - i ona, i brat - mieli wrażenie, że przegrali z Miastem. Trzeba przeczytać książkę p. Ewy Andrzejewskiej "Obok inny czas", by zrozumieć, czym Sącz był dla Pana Jakuba.


Cienie zebranych osób odbijające się na wybrukowanej ulicy i na murowanym fragmencie bramy, jako teraźniejsze i przyszłe cienie obecnie żyjących, mówiły aż za wiele.  Jakby Psalmista wyreżyserował dzisiejszą uroczystość i przygotował fragment Psalmu 144,4:
"Człowiek jest podobny do jednego tchnienia,
a dni jego są jak cień, co przemija".





Uroczystość przygotowaną przez p. Łukasza Połomskiego, młodego sądeckiego historyka, zaszczycił swoją obecnością rabin krakowski Eliezer Gurary, który odmówił kadysz za P. Jakuba Müllera.


Cmentarz położony jest w widłach Dunajca i Kamienicy, więc przechadzając się dzisiaj po ziemi, która płaszczem przykryła ciała wielu sądeckich Starszych Braci w Wierze, miało się wrażenie, że mgły, niczym pajęczyny rozciągnęły się tuż ponad macewami.


Za bramą, daleko od ulicy, w tym niezwykłym parku zapomnienia we mgłach gubiły się promienie słońca. Zawieszone na pajęczej sieci mgieł okrywały historię Świętego Miasta Sącza, niegdyś wielonarodowego bogatego w wielokulturowość, rozbrzmiewającego gwarą wielu języków,w tym jidisz.



Drzewa rosnące w szeregu prowadziły do ohelu cadyka Chaima Halbersztama, by bardzo blisko miejsca pielgrzymek chasydów z całego świata, rozpierzchnąć się niczym niesforne dzieci po łące. Równając w owym szeregu drzew macewy, zwrócone przodem do ohelu wielkiego cadyka, tworzyły szyk oddając równocześnie honor - tak je widziałam i czułam - przecież stały zwrócone inaczej w stosunku do pozostałych, nie zwracały się ku Jerozolimie. 


Wielki cadyk Chaim Halbersztam zwany Diwrej Chaim (hebr. Słowa Chaima) od tytułu rozpraw i komentarzy religijnych jakie spisał, spoczywa na sądeckim cmentarzu żydowskim od 1876 r. i od tamtego czasu jego grób jest miejscem pielgrzymek chasydów z całego świata. Ważna na pielgrzymkowej mapie chasydów jest również Bobowa (miejsce urodzenia cadyka Chaima), znajdująca się nieopodal Sącza i Łańcut. Cadyk miał siedmiu synów; trzech z nich spoczywa przy ojcu, w tym niezwykłym, grobie - ohelu.



Skromność.
Oto, co zwykł opowiadać rabbi z Sącza: "W młodości, kiedy rozpaliła się we mnie miłość Boga, sądziłem, że nawrócę cały świat. Ale wkrótce zrozumiałem, że dość będzie, jeżeli zdołam nawrócić ludzi w moim mieście: długo się nad tym trudziłem, ale to mi się nie udało. Zrozumiałem wtedy, że podjąłem się rzeczy zbyt wielkiej i zwróciłem się ku moim domownikom. Ale ich także nie udało mi się nawrócić. Wreszcie zaświtało mi, że powinienem starać się o to, abym sam rzetelnie i w prawdzie służył Bogu. Ale i tego nawrócenia nie zdołałem dokonać".

Martin Buber "Opowieści Chasydów", tłumaczenie Paweł Hertz, Wydawnictwo 
"W drodze" Poznań 1986.

Oszołomiła mnie ilość próśb przy grobie wielkiego cadyka. Z pozoru wyglądały jak nawrzucane papiery, a one nazywają się "kwitłech" i zawarte w nich prośby za sprawą Chaima mają trafić wprost do Najwyższego. Bo ohel cadyka jest miejscem cudów.


Cadyk Chaim Halbersztam (ur. 1782 r.) w Nowym Sączu osiedlił się w 1830 r. i pełnił funkcję rabina. Żył niezwykle skromnie, kierując się zasadą miłości bliźniego, pomocy najuboższym, włączając to wyznawców innych religii. Był niezwykle mądrym i uczonym człowiekiem. Jest założycielem szkoły talmudycznej.  



W czasie II wojny światowej cmentarz żydowski w Nowym Sączu przy ul. Rybackiej był miejscem masowych egzekucji Żydów i Polaków, dlatego w latach wojny pochowano tam tych, których rozstrzelano na miejscu - również chrześcijan.
W sposób niezwykły jeszcze w pierwszej połowie XX wieku splatały się losy ludności tego wielokulturowego miasta. Dla Żydów  - Świętego Miasta Sącza.
Więc niezwykłość zarejestrował nawet aparat, którego obiektyw zasłania filtr, który normalnie nie dopuszcza do takich "wynaturzeń" zdjęć, jak flara obiektywu, która jest skazą. Biblijny symbol tęczy - przymierza Boga z człowiekiem. Przymierza, które Bóg zawarł z Noem, że nigdy już ziemi nie zaleje potop jeżeli ludzie (przymierze Jahve odnosi się do wszystkich) będą przestrzegali: zakazu mordowania ludzi, zakazu kradzieży, zakazu czczenia fałszywych bogów,
zakazu czynów niemoralnych seksualnie,
zakazu spożywania części żyjącego zwierzęcia,
zakazu bluźnierstwa oraz ustanowienia sprawiedliwych i praworządnych sądów sądzących przestępstwa.

I wreszcie fundator tablicy - centralna postać na zdjęciu - młody mężczyzna - Dariusz Popiela, olimpijczyk i wielokrotny złoty i srebrny medalista w kajakarstwie górskim, który - prócz tego, że zdobywa medale i staje na podium - żyje od jednego dobrego uczynku, do  drugiego. Osobiście poznałam tego bohatera codzienności w dniu dzisiejszym, lecz tak naprawdę znam go od czasu, gdy pomagałam dziennikom Igi Hedwig ujrzeć światło dzienne. Wiele nieocenionego dobra, duchowego dobra, zrobił dla tej śmiertelnie chorej dziewczyny, będąc przyjacielem i dzieląc się siłą własnego charakteru, mocą słowa, że można przezwyciężyć wszelkie trudności. Dziś on i wszyscy zebrani przy tablicy pamięci Pana Jakuba Müllera ocalali od zapomnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz