MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 czerwca 2016

Czuwajcie. Nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie.

W czerwcu 1981 roku przyjechałam do Poznania na obóz wędrowny organizowany przez naszą nauczycielkę geografii. Dojechaliśmy koleją późnym popołudniem. Dotarliśmy do szkolnego schroniska młodzieżowego, zameldowaliśmy się i jakoś zagospodarowali. Po zjedzeniu kolacji, przy schyłku dnia, wyszliśmy na pierwsze zwiedzanie miasta. Tuż przy szkole znajdował się pomnik Powstańców Wielkopolskich, bo budynek stary, szacowny; właśnie stamtąd młodzi powstańcy wyruszali walczyć o polskość w grudniu 1918 r. Profesorka Karwala - moja nauczycielka geografii w szkole postrach, na organizowanych przez siebie obozach najcudowniejszy człowiek na świecie - zaraz zrobiła nam lekcję historii, geografii i wiedzy o współczesnej Europie na żywo. Kto wie, może to od niej udzieliły mi się te zainteresowania? W każdym razie było to dla mnie - opornej na wiedzę wtłaczaną na wykładach w szkolnych ławkach - zderzenie z czymś niezwykłym. Stałam się dozgonną miłośniczką profesorki Karwali, turystyki, krajoznawstwa, historii czerpanej na żywo i geografii z plecakiem, zmęczeniem i wzdymkami na stopach. Nie umiem powiedzieć i już się nie dowiem, czy moja nauczycielka wiedziała dokąd idziemy, czy szła w określonym kierunku i na konkretne miejsce, czy i dla niej było to zaskoczeniem kiedy dotarliśmy w miejsce, w którym rozegrały się znaczące sceny poznańskiego czerwca 56 roku. Może znała cel, choć nie do końca mogła wiedzieć, co nas tam zastanie. Pod osłoną mroku odbywał się apel pamięci i uroczystości rocznicowe. Staliśmy się mimowolnymi świadkami tragicznej historii odgrywanej po latach słowem i pieśnią i odbyliśmy zakazaną lekcję. To było jak zderzenie z murem przy zawrotnej prędkości. Zrobiło na mnie niezwykłe wrażenie. Zwłaszcza wywoływanie do apelu najmłodszych ofiar, tablica upamiętniająca młodego chłopca, wiersz napisany specjalnie dla niego, czytany nocą, w ciszy i tajemnicy...
Potem, jeszcze przed '89 rokiem na jakimś ogólnopolskim zlocie harcerskim, ktoś opowiadał, że będąc dzieckiem uczestniczył w poznańskim czerwcu. Ta opowieść też robiła wrażenie.

Tamte czerwcowe dni 1981 r., gdy moja nauczycielka otworzyła przede mną najciekawszy podręcznik - ziemię ojczystą, rozgrywały się w innej epoce, w innej rzeczywistości politycznej. Zanim nastał rok 1989 i jeszcze kilka lat później, czyli zanim zaistniała wolność informacji, żywo reagowałam na każdą wzmiankę o poznańskim czerwcu, o Poznaniu w ogóle, aż wreszcie, gdy wolność rozgościła się na dobre, straciłam czujność. A nie powinnam była.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz