MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 stycznia 2016

Nadto

Jest dla mnie oczywistym fakt, że kiedyś wpuści mnie do tego swojego małego, ciemnego mieszkanka, do którego prowadziła sień pełna strachów i boboków, składającego się z przechodniej kuchni i pokoju, które - choć wydzielone z przedwojennego domu stanowiącego całość - dla jej dzieci było szczytem marzeń, a nawet wzniesienia się wyżej w hierarchii społecznej. Przynajmniej dla tego dziecka, które później, po latach, zostało moją Mamą. Wpuści i już, bo przecież nie ma innego wyjścia. Niezależnie od tego ile jeszcze snów wyśnię stojąc i oczekując sparaliżowana strachem u zamkniętych drzwi obitych skórą.
Tymczasem wyśniłam to, co działo się pomimo. Miałam zjeść własnego kota. Na żywo i z futrem. Nie z głodu, tylko po to, żeby przypomnieć sobie to, czego nie zapamiętałam. Może to nie było do zapamiętania, a ona mówiła tylko dlatego, żeby pokryć zdenerwowanie. A może jednak dlatego, że bardzo potrzebuje rozmowy. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam wtedy słuchać. Chyba oddałam się jakiemuś nienazwanemu szaleństwu. I dopiero, gdy na śniadanie jadłam kromki z pasztetem, przypomniałam sobie, że nie potrafiłam zjeść tego mojego nieszczęsnego kota. A ona przedtem opowiadała mi o telefonie, w którym on podawał jej przepis na królika i zwracał uwagę na ważny szczegół w tym przepisie, przestrzegając, że jeżeli go nie uwzględni, to wyjdzie jej kot, a nie królik. I choć byłyśmy tylko we dwie na tym korytarzu nagle zjawił się on. Potem musiał najwidoczniej wniknąć do mojego snu, który - zupełnie nie pamiętam jak się toczył aż do tego momentu, kiedy przypomniałam sobie podczas śniadania. Więc, gdy przeanalizowałam sobie ten sen - cholera! czy ja zawsze wszystko muszę analizować? - to pomyślałam, że może przyśnił mi się on, zamiast niej, która wciąż nie wpuszcza mnie do tego swojego małego, ciemnego mieszkanka, do którego prowadziła sień pełna strachów i boboków?
Już wiem, co dla mnie będzie mogła zrobić ta, która mówiła być może tylko po to, by pokryć zdenerwowanie. W krainie cienia i duchów obędę się bez rosołu. Za to trzeba będzie do mnie wciąż mówić, żebym nie utonęła w tej sieni pełnej strachów i boboków, bo przecież tamte drzwi zapewne będą zamknięte.
Nadto mój telefon zapełnił się wiadomościami, które świadczą, że człowiek może być jeszcze człowiekiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz