MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Mój pierwszy protest

Byłam w wieku przedszkolnym, no może wczesnoszkolnym, kiedy po raz pierwszy protestowałam. I to całą sobą.
W Moim Mieście przed naszym blokiem pod trzepakiem znajdowało się coś a'la piaskownica. Na pewno było tak, że pod trzepakiem wydeptana została trawa - dawniej ludzie trzepali chodniki i dywany często, przecież nie było odkurzaczy. W tym wydeptanym klepisku przy suchej pogodzie ziemia wiotczała zamieniając się w pył. Zwykła małopolska gleba. Być może, tego nie wiem, przed kolejnymi zimami administracja osiedla gromadziła w tym miejscu piasek, by służby porządkowe mogły posypywać chodniki. A może któryś z ojców przywiózł trochę pisaku, żeby dzieci miały się gdzie bawić. Tego już dziś nie rozstrzygnę. W każdym razie my, najmłodsi, grzebaliśmy w tej przysposobionej piaskownicy ile wejdzie. Dziś wiemy jak bardzo potrzebna w rozwoju, a nawet rehabilitacji jest zabawa piaskiem.
Któregoś dnia przed naszym blokiem pod trzepakiem zjawiła się kilkuosobowa ekipa budowlana ze stosownym sprzętem: betoniarką, taczkami, piaskiem, cementem, wiadrami, łopatami itp. Mój Brat, w tamtych latach wyspecjalizowany w dokuczaniu swoim młodszym siostrom, wbiegł do domu i rzucił mi w twarz: - Koniec zabawy w tym brudzie, zamurowują wam piaskownicę. I bardzo dobrze, wreszcie będzie można trzepać chodniki w odpowiednich warunkach.
Oszalałam ze strachu. Podbiegłam do okna, wybiegłam na pole (na pole - mieszkałam w Małopolsce), zwołałam koleżanki i kolegów, których była spora armia. Wyszedł jeden i drugi rodzic pytając kto kazał, dlaczego, prosząc żeby się wstrzymać, że chcą wyjaśnić. Ekipa budowlana niewzruszenie wykonywała swoje czynności. Ja się miotałam krzycząc, że nie pozwolę. Pamiętam to wewnętrzne poczucie krzywdy, odbierania mi czegoś ważnego, mojego, niezbędnego, potrzebnego, ulubionego, dającego poczucie swobody, spełnienia, zabawy, radości itp. Miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą spośród grona rówieśników, których było niemało, która tak bardzo odczuwa zamach świata dorosłych na nasze dzieciństwo z jego prawem do zabawy nawet w tej prowizorycznej piaskownicy zbudowanej z dziury w ziemi i suchej ziemi.
Bezradna sięgnęłam po ostatni argument - zadzwoniłam do Mojej Mamy, która była wtedy w pracy. Liczyłam na nią. Nieraz, gdy muszę interweniować w emocje Dużej Małej Dziewczynki mam wrażenie, że jestem Moją Mamą z tamtego dnia...
Znów wybiegłam na pole. Wykrzykiwałam i wypłakiwałam - bo inaczej nie potrafiłam - ten mój osobisty protest, że nikomu nie wolno. Bo to był świat naszych zamków z księżniczkami, przygód kosmicznych, pól bohaterskich bitew, rajdów, podróży i wszystkiego, co pozwalało nam budować wrażliwość i tworzyć wyobraźnię w niekolorowym i nieprzyjaznym dla dzieci świecie PRL-u.

Dziura w ziemi została zamurowana.
Świat stracił nawet swoją szarość. Stał się nieprzenikniony w swej bezduszności, bo umarła nadzieja.

Jeszcze tego samego roku obok trzepaka, za żywopłotem, wybudowano nam prawdziwą piaskownicę. Wszyscy dorośli mówili potem, że to tylko dzięki mnie, dzięki mojej walce i determinacji.

Dziś znów protestuję. Taka już widać moja natura.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz