MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 kwietnia 2014

Młody bóg

Zakończyłam kolejną serię rehabilitacji. Pan R. natrudził się nad wypracowaniem u mnie odpowiednich nawyków podczas ćwiczeń. Drugiego dnia wspólnej pracy powiedział: - Myślimy o prostej pozycji, myślimy o zachowaniu osi w kończynie, myślimy o oddychaniu przeponą, myślimy o ćwiczeniu mięśni dna miednicy z wyłączeniem tłoczni brzucha, myślimy... - Za dużo myślenia - przerwałam mu. Innym razem polecił: - Stajemy na lekko ugiętych kolanach z zachowaniem osi kończyn i schylamy się, i podnosimy nie zmieniając pozycji kolan. No i jak ja to miałam zrobić? Pan R. stał obok i powstrzymywał śmiech. Więcej mi tego ćwiczenia nie zadawał.
Doktor, podczas ostatniej wizyty, powiedział: - Jak najwięcej ruchu. Rower, wycieczki w góry i rower. Jeszcze nie mogę siadać na siodełku, no może mogę, ale niezbyt długo, więc przystawiam krzesło do roweru i pedałuję z krzesła. Pomysł wycieczki rowerowej w terenie podoba mi się bardzo, ale najpierw muszę zużyć cały kwas hialuronowy z apteki, by wyleczyć jedno z pól operacyjnych ostatniego zabiegu ;). I kupię sobie "beret". "Beret" to gumowa poduszka rehabilitacyjna z kolcami do ćwiczeń sensomotorycznych (służąca do balansowania, udająca grząskie, niestabilne podłoże). Bardzo mi się ćwiczenia z "beretem" podobały. W pierwszych dniach przygody z tym przyrządem nogi trzęsły mi się jak galareta, by pod koniec drugiego tygodnia dojść do wprawy i wyćwiczyć mięśnie ud i podudzi do takiego stopnia, że wykonywałam po sto kilkadziesiąt powtórzeń różnych ćwiczeń, stałam na "berecie" bez zachwiania i zmęczenia aż sama z siebie byłam/jestem zadowolona.
Zabiegi rehabilitacyjne, choć zalecone na kolano, stały się doskonałym środkiem na ogólne wzmocnienie i wyjście z marazmu, w którym tkwiłam po ostatniej operacji (ginekologicznej). Nie było możliwości, by rozczulać się nad sobą, bo w przychodni, do której trafiłam tym razem, każdy pacjent miał swoją poważną przeszłość medyczną. W ciągu tych dwóch tygodni zapomniałam więc o bólu brzucha i drugiego pola operacyjnego i gdyby nie anemia, która powoduje osłabienie i momentami krytyczną bezsilność, byłabym już całkiem jak młody bóg.
O ile zdrowszym bylibyśmy społeczeństwem, gdyby każdy mógł ze dwa razy do roku korzystać z dobrodziejstw czynnej rehabilitacji i nabrał nawyku powtarzania tych ćwiczeń w domu/polu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz