MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 listopada 2017

Santa tarczyca

Budzę się rano i czuję gulę w gardle. Nie że mam powiększone migdały czy coś w tym rodzaju. To była gula, która uniemożliwiała mi przełykanie śliny. Taka jakiej jeszcze nigdy w życiu nie miałam. A! Czyli od dzisiaj już wiem jak wygląda życie z guzem tarczycy. Mam nadzieję, że to nie na stałe, że to tylko infekcja dróg oddechowych, bo przecież wczoraj wieczorem poczułam nieprzyjemne drapanie w gardle. Właśnie takie, które zwiastuje infekcję. Od kiedy lekarze wykryli mi tego guza każdy z nich pytał czy mnie nie dusi, czy nie uniemożliwia przełykania. No, nie dusiło, nie uniemożliwiało. Aż do dzisiaj. Więc budzę się rano, czuję tę gulę i nie mogę przełknąć śliny i, mimo że najpierw przyszedł mi do głowy ten guz, to przemknęła mi również przez głowę lotem błyskawicy myśl: a może to jakaś panika? Miałam nawet na myśli konkretną histerię - taką tężyczkową. Ale że nie zwykłam wpadać w panikę, zwłaszcza podczas snu, wykluczyłam ten pomysł i skoncentrowałam się na przełykaniu. Znaczy na tym, że nie mogę przełykać. Wraz z budzącą się świadomością ogarniam w myślach kalendarz. P. genetyk powiedziała: wyciąć, nie trzymać tarczycy z guzem. To samo mówił wcześniej endo, już nawet pisał skierowanie na operację, ale musiałam skonsultować z p. genetyk. No więc, myślę naprędce, wizyta u endo za kilka miesięcy, potem kilka miesięcy czekania na zabieg a ja już teraz nie mogę przełknąć śliny. Mam gulę. Dławię się. Może nawet duszę? Wciągam powietrze nosem, powoli, jak na jodze. W porządku, nie ma żadnej blokady. Dobra, oddychać mogę - analizuję - to może dotrwam do operacji. A co, jak nie będę mogła jeść? Przecież sondy sobie nie dam założyć. Nie żebym teraz właśnie panikowała i się nakręcała, ale mój organizm jest po.. popie... popieprzony, stać go na najgorszy numer, o nagły zwrot akcji, więc muszę być przygotowana na wszelkie ewentualności: wykrywają hashimoto, sprawdzamy tarczycę czy nie zanikła a ona z guzem. (Ale to już jakiś czas temu, to nie nowa "zgryzota" i nie najnowszy numer mojego organizmu z niedowartościowaną tkanką łączną). No i przełykam i dławię się. Dławię i dławię. Walczę o życie. Widocznie zbyt cicho, bo Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem, jakby nigdy nic, siedzi w fotelu i mówi znad tabletu:
- Mam fajne oferty na wyjazdy tu i tam, np. do San Sebastian, Neapolu, Florencji. O! Albo do Izraela. Wiesz jakie tanie? Co powiesz na San Sebastian w połowie grudnia? Jest na wybrzeżu w północno-wschodniej Hiszpanii, no co?
- Wiesz co? W połowie grudnia w północno-wschodniej Hiszpanii będzie za zimno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz