MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 maja 2017

Mama Patryka

"Wiesz, wszystko co się tak naprawdę liczy, to aby ludzie, których kochasz, byli szczęśliwi i zdrowi. Cała reszta to zamki na piasku."~ Paul Walker


Mama Patryka. Moja sąsiadka. Najczęściej wymieniałyśmy tylko grzecznościowe "dzień dobry". Dawniej, gdy dzieci były młodsze, Patryk organizował różne zabawy na podwórku. Sam był wtedy członkiem dziecięcej sekcji zespołu regionalnego, więc zabawy najczęściej były w teatr, bo łatwiej mu pewnie było wyreżyserować przedstawienie teatralne niż przedstawienie za pomocą tańca jak w zespole folklorystycznym.
Była scena, kotara z narzuty z łóżka, stroje, malowane twarze i oczywiście wspaniale dopracowane role. Czytałam ostatnio książkę Marcina Szczygielskiego "Teatr niewidzialnych dzieci" i jak żywe przywołałam obrazy, które wyczarowywał Patryk na naszym blokowym podwórku. Mama Patryka jakby z pewnym zażenowaniem wtedy mówiła: co z tego mojego chłopaka wyrośnie? Tymczasem Patryk piął się w górę. I dosłownie i w przenośni, bo przez całe dzieciństwo mama Patryka jeździła z nim do kliniki, ponieważ Patryk nie rósł tak jak rośli jego rówieśnicy. Był małym, drobnym, delikatnym chłopcem. I tylko oczy w nim były wielkie. Oczywiście, z tego co było widać oczami. Bo Patryk miał wielkie serce i rozum niemały. Poszedł na studia, robił kilka fakultetów równocześnie. Coraz rzadziej spotykałam go na ulicy, ale kiedyś udało nam się - całkiem przypadkiem - spotkać w mieście akademickim. Zawsze bardzo grzeczny i kulturalny i zatrzymał się i porozmawiał, choć był w drodze na uczelnię.
O mamie Patryka zawsze niezwykle ciepło wyrażała się starsza siostra Patryka. O, ileż ona się naopowiadała o troskliwości mamy, o jej serdeczności, dobroci, dbałości o dom i dzieci.
Kilka lat temu w domu Patryka na stałe pojawiła się babcia, mama mamy Patryka, bo była schorowana i wymagała troski przez całą dobę. Toteż mama Patryka zajęła się matką staruszką pielęgnując ją i doglądając zapewne równie ciepło i serdecznie jak niegdyś swoje dzieci, które tak pięknie o tej trosce potrafią świadczyć tym co mówią i jak żyją.
W miniony piątek rodzice Patryka dokonali czynności pielęgnacyjnych przy całkiem leżącej już babci i tata powiedział, że idzie już spać, bo nad ranem miał wstawać do pracy, a mama powiedziała, że zje jeszcze kolację i też się położy. W domu byli tylko tata, mama i babcia, bo Patryk i jego starsze rodzeństwo są już od dawna dorośli i nie mieszkają z rodzicami. Tak więc, gdy tata wstawał nad ranem do pracy zastał mamę Patryka w kuchni na ziemi.
Odeszła po cichu i nagle. Podobnie jak w swoim czasie "Gargamel", zostawiła swoje ciało niczym niepotrzebne ubranie.

Nie wiem czy mamie Patryka wiatr często wiał w oczy i prószył w nie piaskiem. Pewnie tak. Pewnie jak każdemu. Czy ludzie, z którymi przemierzała drogę swojego życia byli dla niej dobrzy? Jeśli ktoś nie był dla niej dobry, jeśli nie był w stosunku do niej człowiekiem, to już nie zdąży. Bo mama Patryka odeszła ciemną nocą w świat, do którego bramy są dla nas jeszcze spowite gęstą mgłą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz