MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 stycznia 2017

Homo homini

W jednej z sądeckich przychodni rehabilitacyjnych, do której obecnie uczęszczam na rehabilitację, znajduje się sala ćwiczeń, gdzie równocześnie - pod okiem i nadzorem rehabilitantki - ćwiczy wielu pacjentów. Co prawda rehabilitanci z innych przychodni, którzy mają szczęście pracować z każdym pacjentem oddzielnie, twierdzą, że nie wyobrażają sobie takiej specyfiki pracy, ale to całkiem inny temat.
Tam wchodzę na salę, siadam na jeden z rowerów i od tego zaczynają się moje zabiegi. Któregoś dnia, gdy weszłam, mój rower był zajęty przez całkiem nowego chłopca. W ogóle zaczął się nowy tydzień, więc sporo było nowych pacjentów. Chłopiec - na oko 10- 11-letni - powiedział mi grzecznie "dzień dobry", ja zapytałam dokąd jedzie, on odpowiedział, że bez celu i w tym momencie weszła wysoka kobieta, której chłopiec również się ukłonił.
Od razu można było rozpoznać, że dziecko jest z małej miejscowości, skoro kłania się wszystkim dorosłym. W obecnych czasach to naprawdę rzadkość. Jako, że "mój" rower był zajęty przez chłopca, a drugiego nie używam, usiadłam na innym przyrządzie do ćwiczeń, natomiast wolny rower zajęła wysoka kobieta siadając tym samym pomiędzy mną a chłopcem. Przedzielona poczułam się zwolniona z rozmowy, z czego skwapliwie skorzystałam, bo tak się jakoś podziało, że ostatnio nawet mówienie mnie męczy. Gwoli wyjaśnienia muszę się przyznać publicznie, że chodzę w związku z tym skwaszona i wykrzywiona, by nie tracić sił na zbytki takie jak rozpromieniona mina, uśmiech, entuzjazm itp. Za dużo wysiłku kosztuje mnie jakiekolwiek funkcjonowanie, by pozwolić sobie na funkcjonowanie radosne, a już tamtego dnia byłam w wyjątkowo podłej formie fizycznej, co siłą rzeczy przekłada się na formę psychiczną.
Następnego dnia spotkałam chłopca na korytarzu, właśnie skończył ćwiczenia i szedł do szatni, ale oczywiście zatrzymał się przy mnie, powiedział "dzień dobry", na pytanie dokąd dzisiaj jechał odpowiedział "dziś nie ćwiczyłem na rowerze" i dodał: pani przyjaciółka (znaczy wysoka kobieta) już na panią czeka, czym rozbawił mnie tak, że weszłam na salę chyba rozpromieniona, skoro zauważyła to pani rehabilitantka.
Mały chłopiec...
Ciekawam, w którym momencie swojego życia człowiek przeistacza się w wilka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz