Niebawem słońce zaszło za poręczą. To znak, że jesień w pełni. Latem słońce zdaje się zataczać krąg od świtu do świtu, natomiast jesienią, zimą i wiosną każdy dzień ma wyznaczony kres: odtąd - dotąd na nieboskłonie. Horyzont stał się różowy odcieniami zmierzchu, kiedy Jacek Kaczmarski zapowiadał piosenkę do tekstu Nataniela Tanenbauma, do której muzykę napisał Przemysław Gintrowski. I cóż, że "Modlitwa o wschodzie słońca" zabrzmiała, kiedy światło było u schyłku? Tam, gdzie śpiewają teraz panowie Kaczmarski z Gintrowskim światłość jest wiekuista, natomiast czas przestał być pojęciem fizycznym a stał się trwaniem w wieczności.
Od dawna uczę moją duszę "Modlitwy o wschodzie słońca". Zbyt krucha bywa granica pomiędzy miłością a nienawiścią, zachwytem a pogardą, światłem a cieniem, a ja zbyt daleko bywam od drogi i prawdy, i życia. Więc chciałabym, by te krople spadające z wysoka, z chmury, która utknęła w górskiej szczelinie, drążyły we mnie nieustająco pragnienie: "ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy Panie", bym tylko miłowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz