MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 lutego 2019

Anatomia bólu


Na dzień dobry w nowym roku dostałam po ryju od Ehlersa i Danlosa. To było mocne uderzenie. Może to rwa twarzowa (porażenie/zapaleniu nerwu trójdzielnego twarzy), a może jakaś inna neuralgia. W każdym razie coś nowego bolącego. Dotąd było mało.
Zaczęło się od bólu gdzieś w szyi. Może znów napuchnięta ślinianka, a może migdał lub węzeł chłonny? Ale szyja za względu na przerzut raka tarczycy do węzła chłonnego to temat tabu, więc przez cały dzień udawałam, że nic nie czuję, żeby się nie nakręcać. W nocy poraził mnie ból umiejscowiony w stawie skroniowo-żuchwowym, którego nie mogłam już zlekceważyć. Nad ranem czułam, że jak na sznurku ból połączony jest z szyją, znaczy z tym miejscem, w którym się zaczęło. Kiedy się obudziłam, przed południem, wylazł jeszcze wyżej - nad oko, za oko, do oka, rwał w skroni i piął się do góry, przy czym na pewno był różny od migrenowego. Nie mogłam przełknąć śliny, bo gdy tylko napinałam mięśnie rozrywało mi rzeczony staw a to pierwotne ognisko bólu dźgało w język u nasady, zaś gdy kichnęłam (co rano kicham jak Zagłoba, gdy nawąchał się tabaki) myślałam, że rozwali mi nos od wewnątrz, tam gdzie się gardło staje nosem.
Nasmarowałam się czym prędzej konopną maścią, zapakowałam w ciepły szal i walnęłam w ból NLPZ (niesterydowym przeciwzapalnym). Kwicząc z bólu ssałam landrynki, bo gdyby tak ślinianka była przytkana to powinno pomóc. Lekarz orzekł: rozpulchnione wszystko - i migdał, i węzeł chłonny, i ślinianka; właściwie nie wiadomo co, no... może porażenie nerwu trójdzielnego, a może jakaś neuralgia. Tak. Lubię takie diagnozy. Tak jak ostatnio u Nuklearnego Endokrynologa - ma pani strasznie obniżoną odporność. No, wiem, że mam. I co? Właśnie nie zdałam tego pytania, a Nuklearna Endokrynolog też nie powiedziała i co. Immunolog zrobiła furę badań, ale powiedziała, żeby teraz, znaczy przedtem, kiedy robiła badania, najlepiej zająć się tym rakiem, bo w moim przypadku czy jest układowa choroba tkanki łącznej, czy jej nie ma, nie ma naprawdę żadnego znaczenia. Tym bardziej nie ma znaczenia czy to miałby być zespół Sjogrena czy tylko Ehlers z Danlosem mieliby się pod niego podszywać, ale jej zdaniem obok ZS jest jeszcze mieszana choroba tk. łącznej, no... tylko ten rak jest teraz najważniejszy. Zresztą Ehlers z Danlosem uwielbiają się ze Sjogrenem, podobnie jak z Hashimotem, więc spraszają ich... w końcu nie do siebie, tylko do nas - chorych. No, więc ryp te enelpezety przez kilka dni, żeby mnie ryj przestał boleć. Przecież układ pokarmowy z układem wydalania po radiojodzie szaleją, to im kilka poczciwych saszetek z niesterydowym przeciwzapalnym aż tak nie zawadzi, przecież i tak bolą i ledwo zipią.
Zadziwiające, że w czasie mrozów było tak fajnie, panowie chyba nie lubią mrozów, więc zaszyli się w najgłębszej głębi mojego ciała i siedzieli jak mysz pod miotłą i nie boleli w żadnym mniejszym czy większym zakątku. Dopiero, gdy przyszła odwilż i takie wahania temperatury na plus minus, zaczęło się. Zwłaszcza, że znów nie posłuchałam Mamy i wyszłam z domu bez czapki i bez szalika. Tylko na drugą stronę ulicy. Ale akurat wiał lodowaty wiatr a ja byłam spocona. Chodziłam tej zimnej zimy boso po śniegu, ale to w czapce i szaliku, i nie dostałam zapalenia płuc, choć wszyscy mi wróżyli, a taki krótki wypad na drugą stronę ulicy zawiał mi pół głowy. I to jak zawiał!
Dużej Małej Dziewczynce kilka razy dziennie wypada żuchwa ze stawu - troczki więzadeł chyba się jej rozleciały w pył. Mówi (z zaciśniętymi zębami; już prawie nie mówi inaczej) mamo, nie może cię tak boleć jak mnie boli. No to ja nie wiem jak mnie boli. Jednak wolałabym, żeby nie bolało wcale.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz