MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 października 2015

Poza początkiem i końcem

Początek wyraźnie się zaznaczał i nie sposób było pomylić go z tym co przed ani z tym, co po. Nie dziwi więc, że kiedy przeszło się inicjacyjną, niewidzialną bramę początku, pozwoliło się na gorączkę zmysłom. Po pierwszym szaleństwie i upojeniu koniecznym było wejść na równoważnię, bo ileż można płonąć? I choć bardzo się chciało zaznać już jakiejś stabilności, z czasem ten etap stał się zbyt monotonny. Jednak nie było możliwości zmienić toru ani kierunku. Trzeba było podążać od wschodu do zachodu słońca i przeliczać kilometry za pomocą zmieniających się pór roku i następujących po sobie lat. Nikt nie wiedział, gdzie jest koniec, bo koniec w żaden sposób nie został opisany. Ci, którzy już znaleźli się poza nim, zdawali urywane relacje o niejasnych przeczuciach i symptomach, ale zazwyczaj mówili, że współcześni zatracili zdolność dostrzegania tego, co niematerialne. Toteż nawet tym, którzy potrafili wcześniej niż od początku posługiwać się intuicją, wciąż myliło i mieszało się wszystko. Niektórzy mieli wrażenie, że już kiedyś uczestniczyli w podobnych lub nawet identycznych zdarzeniach, ale właśnie w chwili, gdy byli na granicy jasności i odkrycia, pojawiała się mgła znikąd. Czasem był to dym palonych liści jesienią. Ale zarówno mgła, jak i dym powodowały, że zrozumienie się oddalało. Nikło. Zjawiała się za to gorączka z początku. Trzeba było być zaślepionym monotonią równoważni, by nie skojarzyć, że najwyraźniejszą granicą końca była owa gorączka. Dlatego większość przeszła przez koniec nie wiedząc, że to właśnie on. Ja również.
Więc jestem poza początkiem i końcem. Znalazłam się w strefie, gdzie - jak znaki drogowe - stoją sentencje wyrosłe z doświadczenia. Nie wiem czy innym, którzy przyszli tu przede mną, albo po mnie, owo proverbium gra na tę samą melodię. Nie wiem nawet czy muzyka, którą słyszę jest zaledwie preludium do właściwego utworu. Czuję za to, że i poza granicą jest gorączka trawiąca zmysły. Ale ta gorączka nie pali, więc nie spala. Za to pozwala równomiernie odczuwać. Poza początkiem i końcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz