MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 czerwca 2012

Lato i paczka

Biegałam po łąkach bawiąc się w berka ze wszystkimi porami roku. Gdy już zmęczeniem ogarnięte siadałyśmy w zakamarku czasu, wysłuchiwałam zwierzeń każdej. Wiosna z jesienią są za pan brat i choć nie wyglądają jak bliźnięta, takimi się je odbiera. Różni je wygląd i dzieło, a jednak mają ze sobą wiele wspólnego. Jesień zawdzięcza wiośnie wszystko. Dlatego z szacunku do niej stroi się w tak piękne barwy. Wiosna zachwyca wszystkich świeżością i młodością. Lato, aczkolwiek nieco się pyszni ze swojej dziedziny, z niekłamanym podziwem składa ukłony w stronę wiosny. Bardzo żałuje, że nigdy nie może się z zimą spotkać, choć ta z całego rodzeństwa najbardziej jest zadufana. Ubzdurała sobie, że jest najniewinniejszą i najczystszą. Odwieczny spór toczy się między zimą a pozostałymi o to, bo wszystkie inne panny zwane porami roku, twierdzą, że zima jest przy swych cechach najsurowsza,  więc tworzy się skaza na jej charakterze i za nic mają argumenty zimy, że aby być czystą, trzeba być surową. Najsurowszą dla siebie - twierdzi. No bo też lato wszechogarniające bezwładnością w upalne dni, rozleniwia i siebie i ludzi i jest najbardziej lubianą porą, więc nijak tego zrozumieć nie może, dlaczego niby przez surowość trzeba szlifować swój i cudzy charakter. Bo można przecież w gorączce upału i leniwego przeciekania czasu, jak wody pomiędzy palcami, być uwielbianą, ale też wymagającą. Bo lato jest wymagającą porą. Pomimo zamiłowania do błogiego lenistwa, zmusza ludzi do ciężkiej pracy. Dając przy tym poczucie wielkiej przyjemności, bo tak już jest, że człowiek lubi ciepło. I nie wiedzieć, jak wielkiej pracy by lato od człowieka wymagało, człowiek złego słowa na pracę latem nie powie. Poza tym lato jest trochę lubieżne, bo lubi, jak się ludzie obnażają. Im bardziej ma ochotę na oglądanie nagich, półnagich ciał, tym większym żarem z nieba leje. Zima, czekając na swój czas już układa w swych czystych myślach, jak to ona ludzi odzieje, by przypomnieli sobie o skromności. Jesień i wiosna raz to zazdroszczą latu, że takie odważne i śmiałe i do podobnej śmiałości ludzi zachęca, raz to gorszą je lata występki. Dlatego w swej temperaturze są wyważone czasem tylko na szaleństwo upału sobie pozwalając. Ale też boją się sromotnie, że zima w swej surowej czystości zechce ich czasu nadużyć, toteż tonują swój zapał, by nie dawać jej powodu do srogiego odwetu. Lato marzy by spotkać się z zimą pora w porę i móc odmrozić to, co zima mrozi. Zima zaś wzdycha, co by to było, gdyby ona mogła latem na świat wtargnąć i ostudzić lata zapędy. I tylko wiosna z jesienią uzupełniają się w swoich dążeniach, bo co wiosna zapłodni, to jesień zbiera. Przychodząc w wianku dziewiczym, wiosna nie jest taka niewinna, bo jej nadzieją jest płodny rok, obfity w niejednego kochanka. Oddaje się więc w każdej dziedzinie, a człowiek uprawia rolę tej bezwstydnej, szybko dojrzewającej kochanki. I kiedy wiosna dojrzewa już w napęczniałych kłosach, lato przejmuje świat we władanie i to ono zbiera pierwsze płody wiosennej uległości. Jesień czeka cierpliwie na swoją kolej, bo wie, że te najbarwniejsze i zadziwiające dzieci zrodzone z wiosny przypadną jej w udziale. Sama w przebraniu złota i purpury przychodzi na ziemię, bo ciągle jej się zdaje, że jest królową wśród pór roku, skoro tak hojnie przez wiosny i lata potomstwo jest witana i obdarowywana. Móc zebrać owoc czyjejś pracy - mówi - odebrać daninę i podzielić wśród ludzi, to jest dopiero królewskie zajęcie. 
Wszystkie pory roku każdego dnia o zmierzchu zasiadają wspólnie na łące pod lasem. Dlatego przyroda cichnie wtedy, bo każde żywe stworzenie począwszy od roślin, poprzez zwierzęta, ale niestety bez człowieka, zastanawia się, czy też nie przyjdzie im, porom roku, do głowy zrobić jakiegoś psikusa i zamienić się miejscami: latu z zimą, jesieni z latem itd. Dlatego cała przyroda z wodą i skałami w ciszy i skupieniu przysłuchuje się rozmowom pór roku o zmierzchu. Dzień się robi wtedy popielaty, bo nastroje pór roku się mieszają, żadna wtedy nie dominuje. Powietrze nawet przystaje w bezruchu, by ułatwić przyrodzie nasłuchiwanie. Wiatry szykują się do natarcia bo każda pora roku ma swoją straż w postaci wiatrów ciepłych i lodowatych, swawolnych i huraganowych. Nawet słońce zawisa nisko ponad horyzontem i w tym oczekiwaniu powoli chowa się aż do świtu. 
A pory roku, zwłaszcza lato z zimą zastanawiają się, co by to było, gdyby choć raz na krótko się zamieniły...


Lubię to moje przebywanie z porami roku. Są tak przyjazne, że zdaje mi się, że każda z nich po trosze jest mną we mnie, a ja po trosze każdą z nich w niej. Lubię pracę, którą wyzwalają i nastrój każdej z nich. Lubię być wiosną. Lubię latem. Lubię jesienią. I lubię zimą.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz