MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 kwietnia 2013

Kredens babci

Kiedy Ja Byłam Małą Dziewczynką nigdy nie zastanawiałam się, czy kredens w kuchni u Mojej Babci był kiedyś wymieniany. On po prostu był. Moje pokolenie, gdy słyszy kredens babci, od razu widzi ten kuchenny masywny mebel z drewna, w białym kolorze. Kredens stał na szerokich nogach akurat na takiej wysokości nad podłogą, by babcia myjąc szmatą podłogę na kolanach mogła wsunąć pod spód swoją rękę i zagarnąć stamtąd śmieci. Dół kredensu był głębszy niż góra. Trzymało się w nim garnki i wiele kuchennych akcesoriów o dużych gabarytach. Góra kredensu była nieco płytsza i zaczynała się od dwóch szafeczek po bokach i dwóch rzędów szuflad w środku. Nad nimi były oszklone półki na szkło i porcelanę - serwis, szklanki, filiżanki itp. zabawki dla dużych dziewczynek. Pod serwisy i filiżanki kładło się białą, wykrochmaloną serwetkę robioną na szydełku i dla lepszego efektu, część serwetki zwisała poza półkę. Szkło w tych górnych szafkach było dekorowane jakimiś rżniętymi wzorkami, bądź zmatowione lub w inny sposób ozdabiane - najczęściej w kwiaty. Górna część kredensu  też miała swoją filuterną konstrukcję, bo bo bokach były zamykane szafki, a środkowa półka miała suwane te zdobne szybki. Cały kredens, w zależności od modelu, zdobił jakiś mniej lub bardziej fantazyjny frezowany cokolik dzięki czemu na szczycie kredensu robiło się miejsce na płaskie rzeczy, które położone tam, mogły być niewidoczne dla oczu. Czasem coś trzeba było chować przed domownikami, a że całość była dość wysoka, więc przedmioty tam ułożone były niewidoczne dla oczu wszystkich domowników. Nieraz górę zdobiły dzbanki i wazy, albo flakony. Czasem stało tam choć co. Pomiędzy serwisem mającym swoje miejsce na honorowym, środkowym miejscu, ustawiało się jakieś zdjęcie, czy kartkę świąteczną, a za ramką bocznej oszklonej szafki tkwił obrazek święty. Wszystkie półki wykładało się ceratą, by przedłużyć żywotność kredensu. Ceratę łatwiej się myło i można ją było co kilka lat wymienić. By cerata się nie przesuwała, przypinało się ją pinezkami do drewnianej półki. Taki kredens krył istne cuda, a sporej ich ilości nikt by się w kuchennym meblu nie spodziewał! Od butelki z sokiem malinowym, przez landrynki i czekoladki, po nożyczki, śrubki, stare odcinki renty, czy emerytury, ważne dokumenty, stare gazety z ważną informacją, jakieś zdjęcia itp. Zdjęć w czasie Kiedy Ja Byłam Małą Dziewczynką nie robiło się zbyt wiele, dlatego każde oglądało się wielokrotnie ucząc się szczegółów niemal na pamięć.
Moja Babcia na każdym kroku miała poustawiane obrazki święte. Najwięcej ich było w książeczce do modlenia, ale też właśnie tkwiły wsunięte między szybkę a ramkę w kredensie kuchennym, czy meblach pokojowych. Na ścianie w kuchni, naprzeciw kredensu wisiał stary, bardzo stary obrazek z Aniołem Stróżem. Odbijał się w ozdobnych szybkach kredensu.
Dziś mam wrażenie, że zdjęcie z dwójką małych dzieci tkwiło w tym babcinym kredensie również. Czy jest możliwe, abym - sama będąc kilkuletnią dziewczynką - widziała w szybie odbicie moich wnucząt? Dla mnie jest możliwe, a raczej nie ma nic niemożliwego. Zwłaszcza w sferze duchowej. Przecież Moja Babcia na pewno ustawiłaby zdjęcie swoich potomków w kredensie, bo taki miała zwyczaj. Zaś duszyczki moich wnucząt niecierpliwie czekały na swoją kolejkę w niebie, by przyjść tutaj, byśmy wszyscy mogli się uświęcić ich obecnością.
Kiedy zaglądałam do wszystkich szafek, półek i szuflad kredensu u Małej Dużej Córeczki przeniosłam się do domu Mojej Babci. Nie wiem jak ona - Mała Duża Córeczka - to zrobiła, zapewne w sposób intuicyjny poukładała w kredensie wszystko na "swoim" miejscu. Znakiem czasu jest może tylko to, że tam, gdzie Moja Babcia trzymała gazety, listy, zdjęcia itp., ona włożyła laptopa, iPad'a i smart-fony.
To uczucie zanurzenia w czasie, które mnie ogarnęło, trwało. Gdyśmy przejeżdżali obok cmentarza w Moim Mieście z tęsknotą westchnęłam: jak ja dawno u nich wszystkich nie byłam. W krótkim czasie mogliśmy odwiedzić albo ich, albo żyjących. Wybraliśmy żyjących. Dopiero nocą przyszło oświecenie. To była okrągła rocznica śmierci Mojej Babci. Tej Babci, u której ponad czterdzieści lat temu w szybce kuchennego kredensu odbijało się zdjęcie moich wnucząt...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz