MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 czerwca 2019

W podróży

Pojechaliśmy dzisiaj na wycieczkę do Brzegu na Dolnym Śląsku.
Żartowałam. Pojechaliśmy do lekarza, do pani genetyk do Wrocławia i żeby wykorzystać okazję zahaczyliśmy o Brzeg podobnie jak kiedyś o Mosznę z pięknym eklektycznym zamkiem (zamek może ma jakiś całkiem inny styl z tych zapisanych w podręcznikach sztuki, ale mnie najbardziej kojarzy się z eklektycznym).
Kto przy zdrowych zmysłach w taki upał by się wybrał dobrowolnie taki kawał świata, żeby zwiedzać miasteczko? Przepiękne miasteczko (gotyk pomieszany z renesansem i socrealizmem) ale nawet nasze zamiłowanie do zwiedzania ma swoje granice.
Jednak najważniejszym aspektem tej opowieści jest ten, że pojechaliśmy naszym nowym łantem. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że Maleńka Wnuczka, gdy przyswajała mowę polską, zamiast auto, mówiła łanto. Niedawno na FB wystawiłam, pewnie zbyt romantyczny, opis naszego starego łanta i stąd kontynuacja tematu. Napisałam, że nigdy nas nie zawiódł, że się zżyliśmy i że szkoda go na złom itd. Ale dziś pojechaliśmy tym nowym, wiadomo. Przecież w jakimś celu zostało zakupione. No, nie jest ono takie nowe, bo swoje lata ma, a i u nas jest już od kilku miesięcy, Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem zrobił konieczne naprawy i co tam było potrzebne, więc w drogę. Wyjechaliśmy po szóstej, ale już żar lał się z nieba. Jedna z dobrych dusz pytała mnie jeszcze nocą czy aby na pewno mamy klimatyzację. No mamy, no przecież jakże by nie, przecież już w starym mieliśmy; dlatego jazda autem będzie przyjemna, bo w mieszkaniu jest piekielny ukrop, to przynajmniej tyle, co w drodze będzie super, nie martw się.
Tak. Jakieś 168 km przed Wrocławiem strzelił kompresor w klimatyzacji. Było tkie tfu tfu tfu tfu tfu, jakby pękł pasek klinowy i się obracał, a tu piękna, okrągła i wygładzona dziura w klimie pod maską. No i właśnie to jest potwierdzenie, że stare łanto czegoś podobnego by nam nie zrobiło, że nigdy nas nie zawiodło. Wyjeżdżając z domu nawkładaliśmy do chłodzonej skrytki butelki z wodą, żeby były przyjemnie chłodne. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem zastanawiał się czy przypadkiem nie wziąć profilaktycznie jakiejś bluzy do ubrania. Powiedziałam mu łomatko, przecież od kilku dni jest ponad 30 stopni C z odczuwalną wyższą o kilka stopni temperaturą, mapy rysowane są na czerwono i bordowo, można się roztopić, po co ci bluza.
Skoro padła ta klima trzeba było uruchomić tradycyjną, ale na autostradzie to trudne. Każdy, kto usiłował jechać autostradą z otwartym oknem, wie o czym mówię.
Gwoli ścisłości to mam podejrzenie dlaczego w tym kompresorze zrobiła się dziura i nawet mogę się nim podzielić - po prostu Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem sprawdzał prędkość. Ale ile miał na liczniku, nie powiem. To były dwa krótkie odcinki na pewno przed 168 km przed Wrocławiem.
Dla ułatwienia w drodze powrotnej ustawiłam nawigację na Brzeg. Niestety na Brzeg Dolny, a on jest cokolwiek w innym kierunku. Nawet całkiem w innym. Było po 13. Na szczęście na Dolnym Śląsku upał nieco zelżał. Nieco. We Wrocławiu też miałam ustawioną nawigację na Wybrzeże Pasteura, niestety nie zauważyłam, że dla rowerzysty i najpierw zajechaliśmy na ścieżkę rowerową, zamiast na most dla samochodów, nawet jeśli były to samochody z rozwaloną klimą. Dlatego w drodze powrotnej sprawdziłam przede wszystkim, żeby trasa była samochodowa. Skąd mogłam wiedzieć, że tyle Brzegów w okolicy? To nic, trochę więcej czasu spędziliśmy w samochodzie bez klimatyzacji.
Potem zwiedziliśmy to przepiękne miasteczko i zamek Piastów, tych od Wygnańca. Zwiedzając miasto natknęliśmy się na najprawdziwszy w świecie bar mleczny i oczywiście zjedliśmy tam obiad. Dwie dwudniowe porcje z kompotem za całe 31,- zł w sumie. I wcale nie był to obiad dnia.
No tak, trzeba będzie oszczędzać, żeby taki kompresor kupić, założyć, nabić gaz.
Kilka godzin spędziliśmy w Brzegu. Zaraz za Brzegiem kupiliśmy kobiałkę truskawek od kobiety stojącej przy drodze. Była bardzo serdeczna. Na koniec transakcji nawet mnie uścisnęła, ba! przytuliła, objęła. Żadne z nas się nie zdziwiło. 
Gdzieś na wysokości Strzelina, już na autostradzie, zaczęło mnie strzykać w uchu. Bardzo. Musiałam zamknąć klimę z mojej strony. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem powiedział ale jak ci jest zimno, to przynajmniej możesz sobie siedzenie podgrzać. Nie było mi, brzydkie słowo, zimno. Było mi gorąco, duszno, topiłam się w upale, dowcipniś.
Na wysokości zjazdu na Gogolin lunął deszcz z wielkimi kroplami i w całym aucie trzeba było zamknąć klimę. Na szczęście duża prędkość pozwoliła nam uciec przed deszczem. Moja głowa pękała już wtedy od bólu ucha i od hałasu tej naturalnej klimy. Gdyśmy wreszcie około 21. jechali ulicami Sącza i zamknęliśmy klimę na dobre, bo dmuchawa w aucie już sobie radziła z temperaturą, okazało się jak cichy jest silnik tego nowego łanta i jakie to błogosławieństwo, że w takich super warunkach mogli(by)śmu jechać.

Podróż do Wrocławia jest ważna dla moich dorosłych dzieci. I dla ich dzieci. Rozpoczęłyśmy (Pani Profesor przy moim wydatnym udziale - dałam krew) panel badań nad nowotworami dziedzicznymi u nas w rodzinie obciążonej zespołem Ehlersa-Danlosa. Było tych nowotworów sporo ilościowo i rodzajowo.