Kiedyś bardzo prosiłam człowieka o dotyk. O jeden dotyk. Delikatne muśnięcie dłonią. Albo odgarnięcie włosów. Potrzebowałam tego dotyku niemal jak powietrza. Czułam, że uduszę się bez niego. Potem w innym miejscu, które nie jest moim miejscem, spotkałam kobietę. Ta przystanęła przy mnie i zapytała, jak gdyby nigdy nic:
- Byłaś rano w kościele?
Pokręciłam przecząco głową.
- A teraz?
- Nie.
Nim upłynęło tyle myśli ile miało upłynąć i wydarzyło się cokolwiek, klęczałam w innym kościele. Czułam ból dotknięcia innego człowieka. Nim skończyło się moje westchnienie, z którym przyszłam pod figurę pałającą czerwonym światłem serca Jezusa dotknął mnie Pan. I to dotknięcie wypełniło mnie.
Jeszcze większą tęsknotą za dotykiem człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz