MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 czerwca 2012

Korona Gór Polski. W drodze na Babią Górę. Ku Perci Akademików. (cz.II)

By dotrzeć na żółty szlak trzeba było pokonać niewielki odcinek niebieskiego, prowadzącego od schroniska do przełęczy Krowiarki. Pięknym leśnym duktem dotarliśmy do miejsca, w którym skrzyżowały się oba szlaki. Żółty szedł z dołu, z Zawoi Czatoży, ale nas zaczął interesować dopiero w momencie, kiedy pojawił się na naszej drodze. Wskazał, by skręcić pod kątem prostym i jego kierunek nie dawał żadnych złudzeń na to, że będzie lekko. Drogowskaz wycelowany był wprost na pionową ścianę Diablaka. Zanim skręciliśmy las zaczął powoli przeistaczać się w prastarą puszczę. Wstępny odcinek żółtego szlaku dał nam fory i swoim pięknem i bogactwem leśnego krajobrazu sprawił, że pokochaliśmy wszystko wokół z całego serca. W ogóle w tym miejscu droga zamieniła się w scenerię bajkową i taka była aż do szczytu, a nawet dalej. Szliśmy nie wierząc, że jesteśmy w rzeczywistości, bo to, co wyłaniało się zza każdego zakrętu przyprawiało o zawrót głowy. Dziewiczy las, nietknięty ludzką ręką - drzewa w miejscach, w których upadły zmieniały się w podłoże dla wciąż odradzających się pokładów roślinności. Przyroda szybko zagospodarowuje nowe sytuacje, wykorzystuje każdy materiał i nie pozwala, by cokolwiek się zmarnowało. Tworzy przy tym tak malownicze obrazki, że pewnie artysta posługujący się nieograniczoną wyobraźnią miałby kłopot z wymyśleniem takiej scenerii. Próchniejące powalone pnie natychmiast porastał szczawik zajęczy o tej porze roku ściągający wzrok delikatnymi białymi kwiatuszkami. Starszych rezydentów polegujących na poszyciu poznać można było po tym, że na dobre porosły na nich borowiny. Wyglądało to, jakby ktoś dla ozdoby poukładał w różnych miejscach lasu jakieś tunele i nasiał lub nasadził na ich zewnętrznej powierzchni roślinność, która wdzięcznie obrosła je wokół. Z wielu powalonych próchniejących pni sterczały resztki bocznych konarów, co z kolei dawało wrażenie, jakby w lesie ktoś porozrzucał rogolki do mącenia wody z mąką.
Pojawiające się nagle strumienie i strugi tworzyły malownicze rozlewiska bądź różnych rozmiarów wodospady. Początek trasy prowadził wzdłuż głębokiego jaru wyżłobionego przez gnającą dokądś krystaliczną wodę.
Z tego wszystkiego, z tych wszystkich cudów, którymi natura obdarowywała nas z każdym krokiem coraz hojniej, nawet nie zauważyliśmy kiedy droga z trudnej zaczęła stawać się bardzo trudna i męcząca. Bo kolejne bardzo strome podejście obiecywało, że piargi rozsypane na północnym stoku odkryją się w pełnej krasie. Trzeba było tylko wyminąć te drzewa, które zasłaniały pełny widok. I tak co krok, podejście za podejściem.
O ile w drodze na Markowe Szczawiny myślałam o trudzie wyprawy i przed powiedzeniem pass powstrzymywała mnie świadomość, że już drugi raz nie pokonam tej trasy wiedząc, jaka jest trudna, więc szłam dalej, tak piękno, bogactwo, tajemniczość i dziewiczość natury na tym odcinku żółtego szlaku pozwoliły zapomnieć o znoju i zmęczeniu. Czułam, że urosły mi skrzydła. Tyle razy uświadamiałam młodym ludziom, że u ich ramion rosną skrzydła, że muszą je bez lęku rozwijać, przy czym miałam zupełnie inne sytuacje na myśli niż ta, która uskrzydliła mnie osobiście w tamtej godzinie.
Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak wielkiej łaski dostąpimy w majestacie piękna dzieła Stwórcy. Nie wiemy, który trud przyniesie nam łzy radości, a który ból rezygnacji. Nie potrafimy zawczasu wyodrębnić przyszłych zdarzeń i wyselekcjonować pod kątem pożytecznych i niepożytecznych. Wreszcie nie możemy zrobić jednego kroku sami, bo każdy jest niepowtarzalnym darem, którym karmimy się bezustannie. Obok idą przyjaciele. Każdy w swoim tempie. Schody prowadzą do nieba. A Miłość jest wszechobecna.


Skrzyżowanie szlaków nieopodal schroniska
na Markowych Szczawinach


Szczawik zajęczy na spróchniałym pniu powalonego drzewa


"Cicho potok gada..."


Straszą, czy uwodzą?

Przyroda skrzętnie wykorzystuje wszystkie odpady


Niedługo nie będzie śladu po powalonym drzewie.


Konar służący za dno małej strugi.


Tego drzewa nie dało się wyleczyć.


Leśna rogolka.


Ukorzenienie drzewa drzewu już niepotrzebne:)

Radośnie żegnamy regiel dolny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz