MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 grudnia 2011

Zaniechany zwyczaj

Kiedy byłam nastolatką pisałam pamiętniki. Potem zaniechałam tej czynności dla innych. To nie znaczy, że kiedy przestałam być nastolatką przestałam pisać. Pisałam. Opowieści z naszych rodzinnych wypraw i naturalnie listy.
W czasach kiedy pisałam pamiętniki, ostatniego dnia roku robiłam zawsze nostalgiczne podsumowanie. Żegnałam minione dni i wydarzenia i naprawdę wydawało mi się, że minęły, skończyły się najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Musiałam dojrzeć, by zdobyć wiedzę, że niektóre rzeczy dzieją nam się jeden jedyny raz w życiu, ale nigdy nie mamy pewności, czy na pewno się nie powtórzą. Inne zaś cyklicznie, z taką czy inną częstotliwością, przydarzają nam się tam i z powrotem. Wydawało mi się, że wszystko, co nam się przytrafia jest albo dobre, albo złe. Dlatego kiedyś myślałam, że spotykają mnie złe rzeczy. Teraz wiem, że nigdy nie dzieją mi się złe rzeczy. Przecież wszystko co mnie spotyka zostaje mi dane. Tak po prostu ofiarowane jak prezent urodzinowy. A co ja z tym zrobię, to już jest moja sprawa. Toteż nie ma rzeczy złych. Są zdarzenia smutne i nieodwołalne. Nieodwołaną jedynie jest śmierć. Ta może zdarzyć się wiele razy w życiu. Są też zdarzenia przykre, powodujące łzy, ale te budzą sprzeciw i dają siłę do wydźwignięcia się i podniesienia z  marazmu, który się poprzez nie wkradł. Ostatnia łza jeszcze płynie po moim policzku, a ja już mam plan działania i odbudowy.
Dalej dzieją nam się same rzeczy szczęśliwe. Przynajmniej mnie. Jeśli tobie się nie dzieją, to znaczy, żeś jeszcze nie dojrzał do samych szczęśliwych chwil.
No bo jak nie uznać za szczęście posiadanie kolorowego telewizora z ekranem wielkim na pół ściany, płaskim matowym ekranem, w którym nie odbija się światło i w dodatku z setkami programów nadawanych przez całą dobę???! Po "Zwierzyńcu" w poniedziałek, "Czwartku z Bratkiem" w czwartek, "Teleranku" w niedzielę i dobranocce każdego dnia trochę tego jest. Zjadam tabliczkę czekolady - prawdziwie prawdziwej, a nie landrynki, którymi niejednokrotnie przyszło słodzić herbatę. Siedzę w fotelu, owinięta kocem z laptopem na kolanach i mogę zdobyć wiedzę na temat wszystkiego, co w danym momencie jest mi potrzebne. Podręczniki w szkołach były wypożyczane, bez kolorów i puste w treści. Gdy idę do sklepu i widzę równie kolorowy świat jak w TV, to czasem, gdy zaledwie mrugnę powieką, jawi mi się obraz towaru na półkach w sklepie w pawilonie osiedlowym, budowanym dużo za długo w stosunku do osiedla. Sklep ów przygotowano do otwarcia, towar wyłożono na półkach i późnym wieczorem ściągnięto szary papier, który zasłaniał witryny przed wścibskimi obserwatorami. Stałyśmy z koleżanką (podczas ostatniego przed nocą spaceru z moim psem) z nosami przyklejonymi do zimnej szyby i patrzyłyśmy na te cuda - dzisiejszym niepodobne, przygotowane na "święto" otwarcia, a które szybko zamieniły się w butelki octu i słoiki musztardy...
Tyle jeszcze porównań mi się nasuwa... bo i życia sporo.
Z szarych czasów kraju dzieciństwa, w którym przyszło mi dorastać pamiętam kolorowe przygody przeżywane z przyjaciółmi, których mam do dzisiaj. Spotykając się tu i tam, prowadzimy rozmowy i dysputy na coraz to nowe tematy, których dostarcza nam życie i doświadczenie. Ale osadzenie ich w moralności i idei naszego życia jest niezmienne.
Kiedy chcę, widzę świat, który minął, wypełniony tymi, którzy minęli wraz z nim. Dziś słyszę, jak Maleńka Wnuczka mówi do mnie "Babciu słuchaj. Kocham cię babciu". I wydaje mi się, że to najszczęśliwsza chwila mojego życia...
Upajając się tymi najszczęśliwszymi chwilami, z wielką niecierpliwością oczekuję kolejnych, bo wiem, że każda jest jedyna i niepowtarzalna, choćby miała powtarzać się tam i z powrotem... Czuję się, jakbym stała na niewidzialnym, koniecznie drewnianym i dziurawym moście rozpostartym nad niewidzialną rzeką płynącą w głębokim jarze i równocześnie była w szczęśliwej przeszłości i przyszłości, będąc w chwili, która właśnie trwa.

A dlaczego piszę o tym dzisiaj, a nie ostatniego dnia roku, jak to miałam w zwyczaju będąc nastolatką?
Mieszkańcom Samoi odebrano jeden dzień z kalendarza. Mam nadzieję, że nie z życia. W życiu zdarza się zbyt wiele szczęśliwych chwil, by pozwolić sobie na utratę aż całego dnia.

Szczęśliwego Nowego Roku - dziewczynko, która we mnie tkwisz.

Tobie też - kobieto, matko i babciu.

I tobie, który to czytasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz