Aby przygotować Święta trzeba strasznie dużo zachodu.
Aby przygotować się do Świąt trzeba wyłączyć się ze wszystkiego.
No i jak tu znaleźć złoty środek?
Najlepiej ruszyć w drogę. Nie stać w miejscu, bo to zbyt niebezpieczne. Grozi śmiertelną stagnacją. Nie na darmo mówią, że kto stoi w miejscu, ten się cofa. Dziś trzeba nam wyruszyć za światłem. Trzeba zorganizować wyprawę, której przyświecać będzie najjaśniejsza z gwiazd. Może zwabi nas śpiew anielski i pobekiwanie zadziwionych owiec? Nie wyruszamy szukać skarbów, ani Świętego Graala. Idziemy szukać dziecka. Dziecka, w którym zawarta jest Obietnica. Idziemy szukać Boga, który stał się człowiekiem.
Obyśmy szukając Dziecka, w które wcielił się Bóg nie przegapili staruszki umierającej w samotności i opuszczeniu. Obyśmy nie przeszli obok kogoś cuchnącego leżącego na ulicy, pogrążonego we śnie alkoholowym. Obyśmy zawsze mieli czas i cierpliwość, by pochylić się nad każdym maluczkim tego świata. By przyjaciele mnożyli nam się, miast dzielić na drobne. Byśmy, idąc za światłem, nie zdeptali w ciemności czyjegoś uczucia... I byśmy zawsze mieli rozeznanie, gdzie jest to, czego szukamy.
Przecież Bóg przyszedł do nas w ludzkiej postaci.
Dzisiejszej nocy tajemnica zatoczy koło: od czuwania, do czuwania.
Niech nasze czuwanie będzie radosne i błogosławione, pełne ufności i wiary. Wiary w wielkość Człowieka. Wiary w nieograniczoną Miłość Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz