Prowadząc zajęcia integracyjne dla młodzieży byłam pod wielkim wrażeniem, podczas gdy nauczyciele dali się wciągnąć w tok przeprowadzanych warsztatów. Warsztaty były przygotowane tylko dla młodzieży. Wyraźnie zaznaczałam, w którym warsztacie wskazany jest udział i zaangażowanie wychowawcy, a w których nie. Idealnie było, jeśli wychowawca był obecny podczas zajęć, ponieważ wnioski były niemal namacalne. I mądry wychowawca był obecny, obserwował, a obserwując niejednokrotnie nie mógł wyjść z zadziwienia. Przy czym bywały dwa rodzaje zadziwienia: pozytywne i negatywne. Na szczęście to drugie występowało w znikomych ilościach. Tu już pierwszy wniosek, który czytelnik może samodzielnie wyciągnąć - mamy wspaniałą młodzież. A ze wspaniałą młodzieżą można oczywiście zrobić wiele wspaniałych rzeczy. Można też przeżyć wiele pięknych i wartościowych chwil. (Inna rzecz, że przy trudnej młodzieży więcej się uczymy;).
Tak więc, w tym roku mniej się nauczyłam, ale za to przeżyłam naprawdę wiele wzniosłych chwil.
Kiedy prowadzę tego typu zajęcia, czasem jestem porażona wnioskami, które wynikają. Tyle dzieciaków jest zagubionych i osamotnionych w swoim życiu! Całkiem, jak podopieczni Starego Doktora. Wiele z nich ma naprawdę ciężkie życie. Jednak im więcej trudów, tym system wartości większy.
Kiedy młody człowiek, będący u progu dorosłości, mówi mi, że jego marzenie to ukończenie szkoły, dostanie się na studia i ukończenie ich, znalezienie dobrze płatnej pracy wymagającej mało zaangażowania, urządzenie się w życiu, w tym wylicza: dom, konkretna fura, zwiedzanie świata i rodzina, stawiam kontrę i mówię, że to nie są marzenia, tylko zwykła droga człowieka, wręcz obowiązek. Wtedy wszyscy obecni stają w opozycji, że niby jak ja mogę twierdzić, że rodzina to nie marzenie i nie wartość. Ano, wartość - mówię - wielka i niezaprzeczalna. Ale nie w takim zestawieniu. Zazwyczaj zdziwienie młodych ludzi sięga wtedy zenitu. Zdarzają się jednostki, które do końca nie rozumieją, gdzie tkwi błąd w takim sposobie myślenia.
Ale też zdarzają się całe klasy, w których wszyscy jak jeden mąż mają w sercu wyryte wartości, potrafią żyć realizując je i mają też przepiękne marzenia, które pozwalają im wzrastać wysoko ponad przeciętność.
Podczas tegorocznych integracji wszystkich nas prowadził Janusz Korczak ze swoją ideą poszanowania godności dziecka, jako człowieka. Ja osobiście, będąc autorką i realizatorką programu, autentycznie czułam, jakby Stary Doktor prowadził mnie za rękę. Udało się nam wcielić w życie tyle myśli tego wielkiego pedagoga.
Choć jeszcze nie zakończone, można je podsumować, jako niezapomnianą przygodę. Jak wakacyjny wyjazd ze wspaniałym wychowawcą - Januszem Korczakiem. Dobrym i kochającym człowiekiem. Ciepłym i serdecznym przyjacielem. Wielkim nauczycielem i znawcą wnętrza dziecka. Orędownikiem spraw wszystkich dzieci. Wielkiego humanisty i przeciwnika wszelkiej przemocy.
Cudownie było oddać się "w ręce" człowieka tak miłującego bliźniego, tego najmniejszego bliźniego, najbardziej potrzebującego zainteresowania, oddania i miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz