Niebieskim szlakiem na Czupel |
Moje buty górskie złożyły wniosek o zastosowanie okresu
przejściowego, przedemerytalnego. Wniosek zaznaczył się krwawiącą, pękniętą
wzdymką na małym palcu prawej nogi i w podwójnym bólu (spowodowanym raną i
koniecznością zakupu nowych butów) rozpatrzyłam go pozytywnie... dla butów.
Wniosek ów został sformułowany podczas wyprawy w góry, zapewne ostatniej w tym
roku, po kolejną perłę do Korony Gór Polski. Choć przypominam sobie, że już raz
moje buty zrobiły mi podobnego psikusa, choć znacznie boleśniejszego; wtedy
zszedł mi paznokieć z małego palca lewej nogi. Oj, może zbyt pochopnie
rozpatrzyłam ten wniosek? Poddam go weryfikacji.
Niebieskim szlakiem na Czupel |
Czupel to
najwyższy szczyt Beskidu Małego. Wznosi się na wysokość 933 m n.p.m. i aby go
zdobyć, trzeba pokonać różnicę wzniesień wynoszącą ok. 600 m. Niczego sobie.
Tym razem na wyprawę poszliśmy we dwoje. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem
wybrał dla nas niebieską trasę z Czernichowa, znajdującego się w powiecie
żywieckim w woj. śląskim. Sam Czernichów jest malowniczo (szczególnie
jesienią) położony pomiędzy zalewami: Żywieckim i Międzybrodzkim, nad
rzeką Sołą, nieopodal zapory w Tresnej. Jednak ta malowniczość położenia,
szczególnie pięknie usytuowana od zapory do zapory droga jezdna wzdłuż Soły,
ściąga z promienia wielu kilometrów miłośników jednośladów i to bynajmniej nie
rowerów... dlatego jest głośno nawet głęboko na ścieżkach Parku Krajobrazowego
Beskidu Małego. Bo trasa na Czupel wiedzie właśnie Parkiem Krajobrazowym.
Niebieskim szlakiem na Czupel |
Trakt
prowadzi głębokim jarem, który w czasie ulewnych deszczów i gwałtownie
topniejących śniegów zapewne służy za koryto rwącej rzeki. Im niżej, tym jar
jest głębszy, no bo przecież zbiera wodę z innych łożysk i koryt. Dno wyłożone jest
większymi i mniejszymi kamieniami, które stanowią wewnętrzną budowę gór Beskidu
Małego, przynajmniej na zboczach Suchego Wierchu, Rogacza i Czupla, o czym
przekonaliśmy się naocznie, gdyż ktoś (zapewne rabunkowo) odkrył wierzchnią
darń wybierając kamienie, przez co spowodował straszliwe okaleczenie
krajobrazu. W ogóle, gdyby nie feeria barw jesieni, szlak nie miałby w sobie
nic pięknego.
Niebieskim szlakiem na Czupel |
Wiatrołomy w partiach szczytowych i wycięte ręką człowieka drzewa
na skraju szlaków, choć odsłaniają widok, nie stanowią optymistycznego tła do kontemplacji
piękna krajobrazów. W dodatku stwierdziliśmy, że w tak "głośnych"
górach jeszcze nigdy nie byliśmy. Na szlakach pełno kładów. Z lotniska
znajdującego się po drugiej stronie Soły, na stoku góry Żar,
ustawicznie startują samoloty ciągnące szybowce i nim wyholują je na
odpowiednią wysokość, robią sporo hałasu, kołując nad okolicą. Kiedy przyjeżdża
się po to, by oglądać to podniebne widowisko, baraban ów zapewne inaczej się
odbiera. Wędrując szlakiem, pod parasolem z drzew, turkot latających maszyn
raczej denerwuje. Do tego jeszcze te warczące i jazgotliwe motory... Brrryyy...
Raczej: wrrryyy!
Niebieskim szlakiem na Czupel |
Jednak jesień ze
swoją paletą barw odpłaciła innym zmysłom za te niedogodności, które miłośnik
górskich wędrówek odbywanych zazwyczaj w ciszy i kontemplacji piękna Stwórcy,
musiał znosić.
Początkowo szlak
dał się we znaki. Blisko 2/3 swej długości droga pięła się mocno i stromo pod
górę. No, stopień nachylenia stoku bez porównania do Lackowej, czy Howerli,
ale moje nogi odczuły to, jak zwykle, podczas schodzenia. Za to, pomijając
wstępny odcinek, droga cały czas wiodła bukowym lasem. A las bukowy o tej porze
roku to poezja, uczta dla zmysłów. Tak myślę, że najciężej się szło do Suchego
Wierchu.
Potem jar zamienił się w szeroki gościniec i miało się wrażenie, że
spaceruje się aleją w parku, na górze zamkowej, albo klasztornej. Dookoła,
jakby ktoś rozłożył dywan z zeschłych liści. Tam i z powrotem szliśmy niczym
dzieci, szurając nogami, a liście się unosiły i szeleściły tworząc muzykę.
Słońce prześwitując przez żółte liście klonów i jaworów znajdujących
się gdzieniegdzie, wdzierało się do wnętrza lasu blaskiem jasnego złota i
tym bardziej pomarańczowo-rude liście bukowe kontrastowały z owymi przebłyskami
i w nadmiarze sprawiały wrażenie nie do wyrażenia słowami. Najczęściej miało się
odczucie, że jest się w pomarańczarni, taki był nastrój tego parkowego lasu.
Na szczycie (Czupel) |
Przez chwilę myśleliśmy, że malarz impresjonista namalował nas na płótnie w
krajobrazie jesieni znajdującej się w jego wyobrażeniu i wrażliwości, bo natura
nie miewa takich kaprysów w kolorowaniu i cieniowaniu świata, jakich
doświadczyliśmy tam na szlaku.
Tuż pod szczytem
rozciąga się widok na obydwa jeziora i na górę Żar. Ładny to widok, ale
hałaśliwy, tym bardziej że wycięte i połamane drzewa otwierają drogę wszelkim
dźwiękom. Na szczycie kopiec usypany z kamieni, które w to miejsce przynieść
musieli turyści. W drodze powrotnej natknęliśmy się na podobny, chociaż
znacznie piękniejszy. Nie leży on przy szlaku, ale niechcący nieco zeszliśmy na
jakiś czas z oznakowanej trasy.
Tabliczka z nazwą
szczytu i podaną wysokością zawieszona jest kilka metrów nad ziemią, więc zdjęć
z nią w tle nie da się zrobić. Trzeba by poczekać na kilkumetrowe zaspy
śnieżne, wtedy byłaby może na wysokości oczu, jak
na Lackowej... O ile na trasie spotkaliśmy nieliczne osoby (pomijając ludzi na
kładach), to na szczycie było sporo turystów. Ale też na szczyt prowadzą różne
szlaki, więc mieli skąd przyjść, niekoniecznie robiąc tłok na naszej trasie.
Czupel w Beskidzie Małym 933 m n.p.m. |
My, jak na każdym ze zdobytych szczytów, zjedliśmy kanapki z konserwą,
pooglądaliśmy widoki, podumaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponieważ ja
byłam za tym, żeby wracać szlakiem czerwonym, a Mężczyzna, Który Kiedyś Był
Chłopcem optował za powrotem tą samą drogą, a nikt z nas nie naciskał, więc los
sprawił, że zgubiliśmy szlak i przez spory odcinek szliśmy całkiem
nieoczekiwaną ścieżką. Tam właśnie natknęliśmy się na kopiec z kamieni, o
którym wspominałam.
Poza szlakiem w Beskidzie Małym |
Dzień zakończyliśmy nad jeziorem, na przystani, na trapie łapiąc ostatnie promienie słońca, kładące się w uwięzionych wodach Soły na nocny odpoczynek.
Nie licząc Rysów,
koronę Karpat zdobyliśmy...
Widok spod szczytu |
wow, nie wiedziałam, ze Czupel może byc taki piękny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń