MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 23 października 2012

Czupel - Korona Gór Polski

Niebieskim szlakiem na Czupel

Moje buty górskie złożyły wniosek o zastosowanie okresu przejściowego, przedemerytalnego. Wniosek zaznaczył się krwawiącą, pękniętą wzdymką na małym palcu prawej nogi i w podwójnym bólu (spowodowanym raną i koniecznością zakupu nowych butów) rozpatrzyłam go pozytywnie... dla butów. Wniosek ów został sformułowany podczas wyprawy w góry, zapewne ostatniej w tym roku, po kolejną perłę do Korony Gór Polski. Choć przypominam sobie, że już raz moje buty zrobiły mi podobnego psikusa, choć znacznie boleśniejszego; wtedy zszedł mi paznokieć z małego palca lewej nogi. Oj, może zbyt pochopnie rozpatrzyłam ten wniosek? Poddam go weryfikacji. 

Niebieskim szlakiem na Czupel
Czupel to najwyższy szczyt Beskidu Małego. Wznosi się na wysokość 933 m n.p.m. i aby go zdobyć, trzeba pokonać różnicę wzniesień wynoszącą ok. 600 m. Niczego sobie. Tym razem na wyprawę poszliśmy we dwoje. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem wybrał dla nas niebieską trasę z Czernichowa, znajdującego się w powiecie żywieckim w woj. śląskim. Sam Czernichów jest malowniczo (szczególnie jesienią) położony pomiędzy zalewami: Żywieckim i Międzybrodzkim, nad rzeką Sołą, nieopodal zapory w Tresnej. Jednak ta malowniczość położenia, szczególnie pięknie usytuowana od zapory do zapory droga jezdna wzdłuż Soły, ściąga z promienia wielu kilometrów miłośników jednośladów i to bynajmniej nie rowerów... dlatego jest głośno nawet głęboko na ścieżkach Parku Krajobrazowego Beskidu Małego. Bo trasa na Czupel wiedzie właśnie Parkiem Krajobrazowym. 
Niebieskim szlakiem na Czupel
Trakt prowadzi głębokim jarem, który w czasie ulewnych deszczów i gwałtownie topniejących śniegów zapewne służy za koryto rwącej rzeki. Im niżej, tym jar jest głębszy, no bo przecież zbiera wodę z innych łożysk i koryt. Dno wyłożone jest większymi i mniejszymi kamieniami, które stanowią wewnętrzną budowę gór Beskidu Małego, przynajmniej na zboczach Suchego Wierchu, Rogacza i Czupla, o czym przekonaliśmy się naocznie, gdyż ktoś (zapewne rabunkowo) odkrył wierzchnią darń wybierając kamienie, przez co spowodował straszliwe okaleczenie krajobrazu. W ogóle, gdyby nie feeria barw jesieni, szlak nie miałby w sobie nic pięknego. 
Niebieskim szlakiem na Czupel
Wiatrołomy w partiach szczytowych i wycięte ręką człowieka drzewa na skraju szlaków, choć odsłaniają widok, nie stanowią optymistycznego tła do kontemplacji piękna krajobrazów. W dodatku stwierdziliśmy, że w tak "głośnych" górach jeszcze nigdy nie byliśmy. Na szlakach pełno kładów. Z lotniska znajdującego się po drugiej stronie Soły, na stoku góry Żar, ustawicznie startują samoloty ciągnące szybowce i nim wyholują je na odpowiednią wysokość, robią sporo hałasu, kołując nad okolicą. Kiedy przyjeżdża się po to, by oglądać to podniebne widowisko, baraban ów zapewne inaczej się odbiera. Wędrując szlakiem, pod parasolem z drzew, turkot latających maszyn raczej denerwuje. Do tego jeszcze te warczące i jazgotliwe motory... Brrryyy... Raczej: wrrryyy!
Niebieskim szlakiem na Czupel

Jednak jesień ze swoją paletą barw odpłaciła innym zmysłom za te niedogodności, które miłośnik górskich wędrówek odbywanych zazwyczaj w ciszy i kontemplacji piękna Stwórcy, musiał znosić. 
Początkowo szlak dał się we znaki. Blisko 2/3 swej długości droga pięła się mocno i stromo pod górę. No, stopień nachylenia stoku bez porównania do Lackowej, czy Howerli, ale moje nogi odczuły to, jak zwykle, podczas schodzenia. Za to, pomijając wstępny odcinek, droga cały czas wiodła bukowym lasem. A las bukowy o tej porze roku to poezja, uczta dla zmysłów. Tak myślę, że najciężej się szło do Suchego Wierchu. 
Potem jar zamienił się w szeroki gościniec i miało się wrażenie, że spaceruje się aleją w parku, na górze zamkowej, albo klasztornej. Dookoła, jakby ktoś rozłożył dywan z zeschłych liści. Tam i z powrotem szliśmy niczym dzieci, szurając nogami, a liście się unosiły i szeleściły tworząc muzykę. Słońce prześwitując przez żółte liście klonów i jaworów znajdujących się gdzieniegdzie, wdzierało się do wnętrza lasu blaskiem jasnego złota i tym bardziej pomarańczowo-rude liście bukowe kontrastowały z owymi przebłyskami i w nadmiarze sprawiały wrażenie nie do wyrażenia słowami. Najczęściej miało się odczucie, że jest się w pomarańczarni, taki był nastrój tego parkowego lasu. 
Na szczycie (Czupel)
Przez chwilę myśleliśmy, że malarz impresjonista namalował nas na płótnie w krajobrazie jesieni znajdującej się w jego wyobrażeniu i wrażliwości, bo natura nie miewa takich kaprysów w kolorowaniu i cieniowaniu świata, jakich doświadczyliśmy tam na szlaku. 

Tuż pod szczytem rozciąga się widok na obydwa jeziora i na górę Żar. Ładny to widok, ale hałaśliwy, tym bardziej że wycięte i połamane drzewa otwierają drogę wszelkim dźwiękom. Na szczycie kopiec usypany z kamieni, które w to miejsce przynieść musieli turyści. W drodze powrotnej natknęliśmy się na podobny, chociaż znacznie piękniejszy. Nie leży on przy szlaku, ale niechcący nieco zeszliśmy na jakiś czas z oznakowanej trasy. 
Tabliczka z nazwą szczytu i podaną wysokością zawieszona jest kilka metrów nad ziemią, więc zdjęć z nią w tle nie da się zrobić. Trzeba by poczekać na kilkumetrowe zaspy śnieżne, wtedy byłaby może na wysokości oczu, jak na Lackowej... O ile na trasie spotkaliśmy nieliczne osoby (pomijając ludzi na kładach), to na szczycie było sporo turystów. Ale też na szczyt prowadzą różne szlaki, więc mieli skąd przyjść, niekoniecznie robiąc tłok na naszej trasie. 
Czupel w Beskidzie Małym 933 m n.p.m.
My, jak na każdym ze zdobytych szczytów, zjedliśmy kanapki z konserwą, pooglądaliśmy widoki, podumaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponieważ ja byłam za tym, żeby wracać szlakiem czerwonym, a Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem optował za powrotem tą samą drogą, a nikt z nas nie naciskał, więc los sprawił, że zgubiliśmy szlak i przez spory odcinek szliśmy całkiem nieoczekiwaną ścieżką. Tam właśnie natknęliśmy się na kopiec z kamieni, o którym wspominałam. 

Poza szlakiem w Beskidzie Małym

Dzień zakończyliśmy nad jeziorem, na przystani, na trapie łapiąc ostatnie promienie słońca, kładące się w uwięzionych wodach Soły na nocny odpoczynek. 

Nie licząc Rysów, koronę Karpat zdobyliśmy... 










Widok spod szczytu

1 komentarz:

  1. wow, nie wiedziałam, ze Czupel może byc taki piękny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń