MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 października 2012

Dziewczynka idąca do sklepu



Dziewczynka chodziła tamtą drogą codziennie do sklepu. Najbardziej na świecie nie lubiła chodzić na zakupy, bo w sklepie była zawsze długa kolejka. Zwłaszcza, że ślamazarna ekspedientka licząca na kartce zawiłe rachunki pozwalała sobie swoje frustracje wyżywać zawsze na młodziutkiej klientce. W razie braku towaru Dziewczynka sama musiała zdecydować, czy kupić coś w zamian, czy nie. Szybka decyzja polegała na wyborze mniejszego zła, bo kupi, nie kupi, i tak wywoła to gniew po powrocie z zakupów.
W tamtych czasach po prostu wszyscy byli sfrustrowani i wyładowywali złość na słabszych.
Poza tym droga do sklepu nie była krótka. Policzyć ją dwa razy, a niejednokrotnie cztery, gdyż nie kupiwszy czegoś w zamian, musiała wracać po towar zastępczy, liczona była już pewnie na kilometry. Do tego to powolne liczenie ekspedientki i ogon kolejki wystający ze sklepu... Fakt, sklep był niewielki. Barak zaledwie, więc kolejka w środku i tak się nie mieściła. Ale upał, czy mróz, słota, czy palące słońce trzeba było stać i stać bez końca. Był to jedyny sklep w okolicy.
Za towarzysza swojej drogi Dziewczynka obrała sobie drzewo znajdujące się w oddali na wzgórzu. Rosnące na łysym wzniesieniu wyraźnie szarpało linię horyzontu. Gdzieś niedaleko drzewa majaczył jakiś kształt, ale odległość nie pozwalała na rozpoznanie czy to jakaś budowla, czy skład desek lub coś w tym rodzaju. Z czasem Dziewczynka przestała zauważać dodatkowy kształt i w swojej wyobraźni zbudowała obraz towarzysza jej niedoli - równie samotnego jak ona. Ba! Żałowała go nawet, gdyż ten tkwił nieruchomo na linii horyzontu, a ona mogła się przemieszczać i wciąż przeżywać coś nowego. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że wolność wcale nie takim aspektem jest mierzona. Ale za to rada była, że drzewo zawsze jest na swoim miejscu wtedy, kiedy ona idzie, więc ma się do kogo odezwać w drodze. W myślach odezwać, ma się rozumieć.
Drzewo miało rozłożystą, owalną koronę. Może był to grab, albo jesion? Nie znała się na drzewach, więc nie wiedziała na pewno. Po wielu latach wyhaftowała takie samo drzewo, jak tamto, towarzyszące jej w dzieciństwie.
Dziewczynka idąc do sklepu mijała wiele domów. Niektóre z nich odgrodzone od świata wysoką siatką i dodatkowo żywopłotem nie dawały żadnego pola wyobraźni. Inne, bez ogrodzeń, zabezpieczeń i osłon, jakby zapraszały przechodnia, by wstąpił na chwilę, albo przynajmniej wyobraził sobie, jakby to było, gdyby wstąpił?
Przechodząc koło jednego z nich robiło jej się szczególnie ciepło na sercu. Raczej to uczucie przypisywała towarzystwu drzewa, które stało w oddali, jak niemy świadek jej ustawicznych wędrówek.
W drodze powrotnej, rzecz zrozumiała, miała drzewo za plecami, więc w miejscu, z którego mogła zobaczyć je ostatni raz, zatrzymywała się niejednokrotnie, by popatrzeć i się z nim niejako pożegnać. Nigdy nie wiedziała, czy do następnego dnia, czy jeszcze do dzisiaj. Siłą rzeczy patrzyła też na ten szczególny dom, którego bliskość dawała takie przyjemne doznania.
Przez długie lata, nawet gdy przestała chodzić do tamtego sklepu myślała, że ten odcinek drogi był ulubiony przez nią z uwagi na drzewo z linii horyzontu.
Zdarzyło się, że zamieszkała kiedyś w domu z widokiem na łyse wzgórze, na którym rosło "jej" drzewo. Jednak widok z tamtego domu przeinaczał topografię terenu i nic w krajobrazie nie przypominało tamtego miejsca. Bo wciąż myślała, że to o drzewo chodziło...
Denerwował ją ten widok, więc zmieniła miejsce zamieszkania, aby nie musieć patrzeć w tamtą stronę. Szybko zatęskniła za znanym tłem. Panorama widziana z nowego okna, choć w tym samym kierunku, nie dawała wglądu na łyse wzgórze z jednym samotnym drzewem.
Minęły lata nim stanęła na tamtej drodze, którą niegdyś przemierzała chodząc do sklepu. Z tęsknotą popatrzyła w stronę wzgórza i doznała zawodu. Ani wzgórze, ani drzewo nie wyglądały już tak samo. Zmieniły się - pomyślał. Mimo, że była już dorosłą kobietą, nie przyszło jej do głowy, że to ona najbardziej się zmieniła.
Musiały minąć kolejne lata, by tajemnicę drogi Dziewczynki do sklepu oświetlił snop światła zrozumienia i poznania.

1 komentarz:

  1. Dorka, pierwszy raz jestem na Twoim blogu. wczesną nocą bardzo fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń