Było to pewnie w zerówce, albo w I klasie, kiedy któregoś dnia dziadek wybrał się do szkoły odebrać wnuka po lekcjach. Dzień był październikowy, jeden z tych, w których po serii prawie letnich dni, powiało przenikliwym chłodem. Dziadek się raczej spóźnił niż przyszedł przed czasem, dlatego to wnuk czekał w drzwiach szkoły, a nie dziadek. Kiedy wyszli na otwartą przestrzeń na kładce ponad ulicą, zawiało jak w filmach. Obaj nikłej postury musieli przytrzymać się barierki. W tym momencie dziadek zwrócił uwagę, że dziecko jest z gołą głową i zapytał:
- A gdzie ty masz czapkę?! Jak mama cię wypuściła z domu bez czapki w taki ziąb?!
- Dziadek! A co ty myślisz, że moja mama jest taka nierozsądna, żeby mnie z domu bez czapki wypuścić? - zapytał rozkosznie Synek - Miałem czapkę, tylko mi te ch..e w szkole ukradli.
Zdziwienie i oburzenie dziadka sięgnęło zenitu, bo przecież najbardziej z całej rodziny dbał o czystość języka, ale nie o tym.
Otóż wczoraj wieczorem Synek wrócił z delegacji i zaledwie tylko przekroczył próg zapytałam, dlaczego nie odbierał telefonu.
- A, bo się ci od czapki uaktywnili - stwierdził. - Było włamanie do naszej szatni i w sumie to zginął tylko mój telefon.
- To czemu zostawiałeś w szatni, zamiast mieć go przy sobie? - zapytał Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem.
- Gdybym go miał przy sobie podczas pracy, już dawno bym go rozwalił.
- A! To znaczy, że i tak zaoszczędziłeś go na dłużej - stwierdził z męską logiką ojciec dziecku.
Dzisiaj kupił nowy telefon. W komisie. Ciekawe z jakiego źródła?
A dziadek tak jakoś przypomniał w tym czasie o sobie i jednej z najciekawszych anegdot związanych z nim i z Synkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz