Każda grupa przyjeżdżająca do Stanicy biorąca udział w projekcie przyjmowana jest wg pewnego schematu organizacyjno-programowego. Ma się rozumieć, że skoro realizujemy projekt, powinniśmy wszystkich potraktować zgodnie z założeniami.
Tak też zaraz po przybyciu, Młody Człowiek ustawia grupę na górnym holu, wybiera jedną osobę, która głośno odczytuje regulamin Stanicy, następnie pyta wszystkich, czy akceptują i gdy usłyszy gromkie potwierdzenie mianuje osobę czytającą ekspertem ds. regulaminowych i poleca, że jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał lub ma jakieś wątpliwości, radzi kontaktować się odtąd z ekspertem, po czym przechodzi do kwaterowania w poszczególnych pokojach.
Regulamin Stanicy pomiędzy wieloma punktami zawiera i takie, że w Stanicy obowiązuje bezwzględny zakaz żucia gum, w następnym punkcie - wnoszenia do środka szyszek, kamieni i patyków, a także, że za wszelkie szkody poczynione w Stanicy pobiera się karę pieniężną w określonej wysokości.
Po zakwaterowaniu grupa wychodzi z Młodym Człowiekiem w góry na wędrówkę i rekreację nordic walking, po powrocie zjada pyszny obiad i rozpoczynają się zajęcia warsztatowe ze mną. Lubię obserwować przybyłą grupę od tego pierwszego momentu, czyli od czytania regulaminu. Po tej obserwacji wiem już czego mogę się po klasie spodziewać. Nigdy mnie jeszcze ta obserwacja nie zmyliła.
Lepszych obserwacji dokonuję, gdy uczestniczę w wyprawie w góry, ale na tę nie zawsze dostaję od Młodego Człowieka zaproszenie.
Zajęcia warsztatowe prowadzę na różnym poziomie, w zależności od tego, jak młodzież pracuje. Nie klasyfikuję nikogo na lepszych i gorszych, ale klasy są naprawdę bardzo różne: z jedną można zrobić bardzo dużo, podczas, gdy w innej idzie jak po grudzie. Kiedy klasa jest super, odważam się zrobić niemal obrzędowy kominek harcerski, w który wplatam treści programowe integracji. Ponieważ kominek jest nocą, za nami kilkugodzinna praca i poznawanie się, toteż nigdy nie żałowałam podjętej decyzji.
Tak było i tym razem, tzn. w dniu poprzedzającym wydarzenie z deszczem kamieni spadających z okna.
Już na dzień dobry oboje z Młodym Człowiekiem zaobserwowaliśmy, że w klasie jest chłopiec, z którego koledzy usiłowali zrobić sobie pośmiewisko. Klasa skądinąd niezwykle inteligentnych młodych ludzi, wśród których prym w inteligencji wiódł ów młodzieniec, który nic sobie nie robił z kpin i kawałów kolegów adresowanych ku niemu. Właśnie tym dojrzałym podejściem do głupiego zachowania rówieśników zyskał w naszych oczach uznanie i domniemanie, że jest wiele mądrzejszy od pozostałych. Kawały i kpiny nie były obelżywe, ani zbyt dokuczliwe - w przeciwnym wypadku wizerunek klasy nie wypadłby pozytywnie - gdyby jednak trafiły na kogoś mniej wyrozumiałego, kogoś, kto nie potrafiłby być ponad tym, jak ów młodzieniec, mogło by być nerwowo.
Podczas prowadzonych przeze mnie zajęć warsztatowych szybko też potwierdziły się pierwsze spostrzeżenia i wrażenia dotyczące tak całej klasy, jak i owego młodzieńca. Taka praca to największa przyjemność. To poezja. Dlatego w tej klasie zastosowałam formę kominka, z gawędą i częścią obrzędowości. Klasa bogata w wybitne jednostki, które bez najmniejszego problemu potrafią ze sobą współpracować to rarytas.
Zastanawiające było tylko to ich zachowanie w stosunku do jednego kolegi, ale też i pełna podziwu postawa chłopaka, będącego ponad wszystkim.
Kominek dał połowiczną odpowiedź na moje rozterki - chłopak należy do przykościelnych młodzieżowych formacji duchowych, na płaszczyźnie życia wewnętrznego uformowany jest więc jak mało kto, a na pewno dużo głębiej i szerzej niż którykolwiek z rówieśników.
Pomimo, że dysonans pomiędzy ogólnym wrażeniem, jakie robiła klasa, a traktowaniem jednego z kolegów był wyraźnie zauważalny, jedyny wniosek jaki powzięłam po pierwszym dniu pracy i podzieliłam się nim z wychowawcą był taki, że klasa jest niezwykle inteligentna, ale równie jak inteligentna - żywiołowa, dlatego należy cieszyć się przyszłymi osiągnięciami, ale trzymać krótko i nigdy nie pozwolić sobie na spuszczenie z tonu.
Krótko mówiąc: klasa jak marzenie. Jak z powieści Kornela Makuszyńskiego.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz