Sunęłam wczoraj po niebie Wielkim Wozem. Noc była taka ciepła, a trasę wyznaczał dym z ogniska snujący się nad Szeroką Polaną przy Stanicy, a dalej to już Mleczna Droga. Niebo nad Szeroką Polaną jest bardzo nisko. Tak nisko, że wystarczy lekko się wspiąć, by sięgnąć do gwiazd. Tylko raz gwiazdy były bliżej ziemi, niż w Kosarzyskach - na Trześniowym Groniu, pod Niemcową, gdzie znajduje się jedyna w świecie świątynia bez ścian. Świątynia, z której modlitwy mają najkrótszą drogę do Stwórcy. Ale tam dawno nie byłam.
Za to chciałam coś, czego On nie chciał. Zapewne byłam przemądrzała. Dlatego, prócz ogniska, zapaliło się zarzewie kłótni z człowiekiem. Lubię spokój, a tyle we mnie niepokoju. Kiedy mówiłam młodym ludziom o lękach, które w nich tkwią, miałam na myśli własne. Wtedy wiedziałam, co mówię. Tyle jest lęku w moim życiu...
Zanim cokolwiek zakłóciło mój wewnętrzny spokój, wieczór był łaskawy. Nie miałam żadnej troski, ponad te, które zwykle plątają się w myślach. Mogłam zadrzeć głowę do góry i śmiało popatrzeć gwiazdom i niebu prosto w twarz. Potem już tylko kręciło mi się w głowie. Prosto spod wodospadu jaśniejących gwiazd poszłam pod kaskadę wody. Stałam i tam chwilę. Chyba tylko po to, by uświadomić sobie, że kłótnia z człowiekiem zbliża się prędzej niż jesień. A południowe stoki nabierają powoli barw. Dopiero śniegi schodziły z gór i oczekiwałam niecierpliwie wiosny, a lato już przeszło i właśnie ucieka spłoszone. Zbiera swoje ostatnie owoce i rzuca człowiekowi pod nogi, by ten zrobił jakiś użytek z obfitego plonu.
Wraz z latem odchodzą nadzieje. Pragnienia, gdy się ich nie ugasi, mogą spowodować samozniszczenie. Kto by chciał ulec samozniszczeniu? Może czasem jaki samobójca...? Przecież wszyscy jesteśmy samobójcami. Każdego dnia i każdej chwili pozwalamy umierać marzeniom i pragnieniom. Często ukręcamy im łeb, jak jakiejś kurze, gdy szykujemy rosół dla gości.
Pozwala mi sięgać do gwiazd, a mówi, że tamto nie dla mnie...?
Gwiazdy są zimne, lodowato zimne. Już lepiej stać przy ogniu i czekać, aż jakaś iskra wypali dziurę, jak piętno na skórze. Lodowaty chłód, gdy się go dotyka, sprawia wrażenie, że parzy. I jaka to różnica, czy iskra z ogniska, czy gwiazda z nieba wypali dziurę? I tak napiętnuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz