MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 września 2012

Napiętnowana

Sunęłam wczoraj po niebie Wielkim Wozem. Noc była taka ciepła, a trasę wyznaczał dym z ogniska snujący się nad Szeroką Polaną przy Stanicy, a dalej to już Mleczna Droga. Niebo nad Szeroką Polaną jest bardzo nisko. Tak nisko, że wystarczy lekko się wspiąć, by sięgnąć do gwiazd. Tylko raz gwiazdy były bliżej ziemi, niż w Kosarzyskach - na Trześniowym Groniu, pod Niemcową, gdzie znajduje się jedyna w świecie świątynia bez ścian. Świątynia, z której modlitwy mają najkrótszą drogę do Stwórcy.  Ale tam dawno nie byłam.
Za to chciałam coś, czego On nie chciał. Zapewne byłam przemądrzała. Dlatego, prócz ogniska, zapaliło się zarzewie kłótni z człowiekiem. Lubię spokój, a tyle we mnie niepokoju. Kiedy mówiłam młodym ludziom o lękach, które w nich tkwią, miałam na myśli własne. Wtedy wiedziałam, co mówię. Tyle jest lęku w moim życiu...
Zanim cokolwiek zakłóciło mój wewnętrzny spokój, wieczór był łaskawy. Nie miałam żadnej troski, ponad te, które zwykle plątają się w myślach. Mogłam zadrzeć głowę do góry i śmiało popatrzeć gwiazdom i niebu prosto w twarz. Potem już tylko kręciło mi się w głowie. Prosto spod wodospadu jaśniejących gwiazd poszłam pod kaskadę wody. Stałam i tam chwilę. Chyba tylko po to, by uświadomić sobie, że kłótnia z człowiekiem zbliża się prędzej niż jesień. A południowe stoki nabierają powoli barw. Dopiero śniegi schodziły z gór i oczekiwałam niecierpliwie wiosny, a lato już przeszło i właśnie ucieka spłoszone. Zbiera swoje ostatnie owoce i rzuca człowiekowi pod nogi, by ten zrobił jakiś użytek z obfitego plonu.
Wraz z latem odchodzą nadzieje. Pragnienia, gdy się ich nie ugasi, mogą spowodować samozniszczenie. Kto by chciał ulec samozniszczeniu? Może czasem jaki samobójca...? Przecież wszyscy jesteśmy samobójcami. Każdego dnia i każdej chwili pozwalamy umierać marzeniom i pragnieniom. Często ukręcamy im łeb, jak jakiejś kurze, gdy szykujemy rosół dla gości.
Pozwala mi sięgać do gwiazd, a mówi, że tamto nie dla mnie...?
Gwiazdy są zimne, lodowato zimne. Już lepiej stać przy ogniu i czekać, aż jakaś iskra wypali dziurę, jak piętno na skórze. Lodowaty chłód, gdy się go dotyka, sprawia wrażenie, że parzy. I jaka to różnica, czy iskra z ogniska, czy gwiazda z nieba wypali dziurę? I tak napiętnuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz