Księżyc odbywał swoją codzienną wędrówkę nad lasem. Toczył się napełniony niemal po brzegi. Jego świetliste wnętrze wylewało się na niebo. Nic więc dziwnego, że od rozlanej jasności utworzyła się mleczna mgła, która przesłoniła Srebrny Glob. Jaśniał od tego jeszcze bardziej. Noc była wyjątkowo ciepła. Mogłam stać na werandzie domu bez okrycia. Stałam więc i wraz z księżycem odbywałam nocną wędrówkę po rozgwieżdżonym niebie. Bardziej chciałam, niż myślałam. Musiałam przecież myśleć, choć właśnie tego nie pamiętam wcale. Ani nie było pusto, ani też cicho. Kilka dziesiątek młodzieńców szykowało się do snu.
A ja stałam i tak bardzo chciałam. Gdybym tylko mogła wypełnić pustkę, która we mnie narastała... Czułam się brzemienna ową pustką jak ten księżyc tuż przed pełnią. Na szczęście powiał halny i napełnił mnie nowymi pragnieniami. Równie świetlistymi, jak wnętrze księżyca. Głęboko zaczerpnęłam powietrze, dopiero co owiane ciepłym wiatrem i mogłam zacząć zachowywać się po królewsku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz