Odchodzą zawsze nie w porę, bo nie ma dobrego czasu na podróż w jedną stronę. Parzyły właśnie herbatę w czajniczku z ubitym uchem, w tym, co to nie wiedzieć skąd się wziął. Może wprost z bajki Andersena? Bajkami tymi kiedyś, dawno, karmiły dzieci, gdy te nie chciały spać - i jak u Ewy Szelburg-Zarembiny marudziły, żeby im po jednej dać. Sięgały więc po gwiazdy z nieba; któż wyżej sięgnąć mógł? Kroiły cienkie kromki chleba i nimi brukowały świat. A potem świat ten kołysały w swoich ramionach wiotkich. Nie wiedzieć kiedy zamieniały słowa piosenki na modlitwę. Przecież modlitwy i chleba musiały nadmiar mieć w fartuszku, by obdarować nimi innych. Lubiły się uśmiechać, głośno śmiać i płakać, lubiły, gdy nikt nie widział, z jakiejś radości skakać. Lepiły pierogi, jak na mistrzostwa świata, cóż to za smak i kształt?! I fatałaszki kupowały, jakby żyć miały ze sto lat. O! Jeszcze przetwory robiły, jak dla armii głodomorów, albo jak na atomową wojnę do schronu. Miały książki, bibeloty i korale i twierdziły, że nie są próżne wcale, bo to pamiątki: te rodzinne, tamte inne. Czasem marzyły, ale kiedy, jak tu wkoło tyle biedy: dziecko kolano otarło, w szkole dostało jedynkę, kot rozbił wazon i wypił pozostawioną śmietankę. Mąż urwał guzik, zdarł zelówkę w bucie, a pies znowu uciekł.
Parzyły herbatę jeszcze rano - zapach rozsiadł się w kuchni. Coś powiedziały - głos zawisł, jakby i on, i one na coś czekały. I nie przebrzmiały jeszcze słowa, zegar godziny nie wybił, herbata wystygnąć nie zdążyła, a one w mgnieniu chwili wymknęły się światu tej chwili.
* Pamięci Mojej Mamy, która 15 lat temu w mgnieniu chwili wymknęła się chwili.
* Pamięci Samboragi, która kilka dni temu w mgnieniu chwili wymknęła się chwili.
Obie i wszystkie inne, stanowczo nie w porę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz