Często powtarzam młodzieży, innym również, ale szczególnie młodzieży podczas zajęć, że słowa mają olbrzymią moc i są najpotężniejszą bronią, jaką człowiek dysponuje. Słowo może zranić albo zabić. Do uratowania czyjegoś życia lepsze od słów są gesty: uśmiech, otwarcie dłoni.
Sama doskonale zdaję sobie sprawę, jaką moc mają słowa. Niejednokrotnie doznaję ataków słownych, jakby ktoś chciał, by kierowane z jego ust w moim kierunku, upokorzyły mnie w sposób szczególny. Tylko ten ktoś nie wie tego, co ja wiem. Posiadam tarczę, która potrafi odbijać nieprzyjazne słowa. Kiedyś było tak, że rzucane na wiatr, albo celowo, raniły mnie. Potrafiłam przepłakać całą noc, aż w końcu dostałam moc polegającą na świadomości, że nikt nie jest w stanie mnie upokorzyć, ani zranić słowem, bo to zależne jest tylko ode mnie.
Ktoś jednak nieustannie próbuje. Czy to w swej własnej niemocy, niewartości, niepamięci już raz powiedzianych fraz... wraca i wraca wciąż od początku. Słowo za słowem. Tak, jakby nie rozumiał, że moją tarczą jest Słowo, które było na początku. Słowo, które każe mi kochać, zamiast nienawidzić. I umierać, aby żyć.
Umieram więc za każdym razem słysząc śmiercionośne słowa. Aby żyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz