MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 września 2012

Die beste Idee in der Welt.

No to mamy polkę. To znaczy mamy Niemkę, ale z Niemką mamy polkę. Charakterne dziewczę. Niczym Duża Mała Dziewczynka. Mamy wrażenie, że to komputer dobierał nam dzieci.
Już od początku było pechowo, bo autobus spóźnił się 3 godziny. Mógłby się spóźnić i 5, ale w inny dzień. Nie w dzień ślubu mojej chrześnicy. Kiedyśmy stali na dworcu czekając na autobus, osobisty lekarz Dużej Małej Dziewczynki powiedział, że jeśli uczyło się języka obcego, to gramatykę ma się we krwi, gorzej ze słówkami. A ja w czasie, gdy on to mówił, odpłynęłam do lat, kiedy służyłam jako tłumacz dla grup przyjeżdżających z NRD.
NRD! Rozumiemy się? To było i tak na kilka lat przed zburzeniem muru i likwidacją NRD...  Mówią, że narząd nie używany zanika. Podobnie ma się ze znajomością języka.
No, po trzech dniach z całą stanowczością mogę stwierdzić, że pamięć mi wraca i przyznać rację osobistemu lekarzowi Dużej Małej Dziewczynki w sprawie gramatyki języka obcego krążącej we krwi, ale na dzień dzisiejszy gramatykę mam na poziomie przedszkolaka, a słówka wracają do mnie jakby zza światów.

Nasze Dziewczę całą sobotę przepłakało. W niedzielę rano, choć pytaliśmy, co zje na śniadanie, odpowiedziało, aby natychmiast odwieźć ją na lotnisko, bo wraca do domu. Przy czym rodzice nie odpowiadali na maile, ani nie odbierali telefonów. Nawet nauczyciel, który przyjechał z grupą do Polski i "mieszkał" u kogoś, nie odbierał telefonu. Dziewczę mówiło, że tęskni do zwierząt gospodarczych: do krów, owiec, osła, koni. O rodzicach nie wspominało.

Zaraz też przypomniałam sobie, jak trudno jest trafić z racjonalnym tłumaczeniem do dziecka, które się zablokowało np. z tęsknoty, chociaż używa się zrozumiałego języka. Co zrobić w takim przypadku, w jakim my i owo nieszczęśliwe Dziewczę byliśmy? Pojedyncze słowa. Słownik internetowy i książkowy. To wszystko, czym dysponowaliśmy. No i oczywiście ogromna chęć wybrnięcia z przykrej dla dziecka sytuacji.
Po wyczerpaniu własnych pomysłów wykorzystałam szansę pt. "telefon do" nauczycielki organizującej wymianę. Ta uruchomiła całą lawinę telefonów: do nauczyciela, u którego "mieszkał" nauczyciel Dziewczęcia, tamci do rodziców Dziewczęcia oraz do rodziców koleżanki z klasy Dużej Małej Dziewczynki, u której "mieszkała" koleżanka z klasy naszego Dziewczęcia itd. itp. Dość, że Dziewczę dostało obietnicę, że pod wieczór spędzi nieco czasu ze swoją koleżanką z klasy.
Tymczasem przed nami był cały dzień. W domyśle mamy fakt zjazdu rodzinnego z okazji wesela i moja przemożna chęć spotkania się z tymi i owymi, jak choćby z niewidzianą od kilku lat Siostrą mieszkającą daleko, daleko.
Pojechaliśmy za miasto, do lasu, w góry. No i to było to, co tygrysy lubią najbardziej. Dziewczę wyzwoliło się z lęku, niepewności i wszelkie bariery zostały pokonane, gdyśmy obie goniły po łące w poszukiwaniu dobrego ujęcia. Co prawda nie potrafiłam się wyrazić, by wytłumaczyć dlaczego drzewo uschło w lesie, ale - gdyśmy podziwiali Pasmo Radziejowej ze stoków Beskidu Niskiego - przeprowadziłam psychologiczno-filozoficzny wywód, że cały świat jest piękny i nie należy psuć sobie jego oglądania tęsknotą za domem, do którego i tak się wróci.
Potem, tzn. z każdą chwilą było już tylko lepiej. Na kolację zrobiłam naleśniki. Dziewczę było tak szczęśliwe, że rozgadało się, głównie po angielsku - nie wiedzieć czemu - wiedząc, że i tak niewiele rozumiem. Szczebiotało jak skowronek. Nawet zaczęło mówić po polsku. "To było pyszne" i "dziękuję" usłyszałam we wszystkich wersjach językowych - przede wszystkim w polskiej.
A dzisiaj pojechaliśmy całą rodziną na zakupy. Zaproponowaliśmy naszemu Dziewczęciu, by samo wybrało sobie produkty, które chce jeść.
Und es war die beste Idee in der Welt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz