Sama siebie kwalifikuję do drugiej kategorii, tj. ludzi mających ostre i krytyczne podejście do samych siebie (nie mylić ze złą samooceną). To takie bycie dla siebie wiecznym Janem Chrzcicielem ostro napominającym do nawrócenia i poprawy.
Z wiekiem nabyłam nieco dojrzałości potrzebnej do umiejętności znalezienia się w grupie środka, ale to nie jest moje stałe miejsce.
Tymczasem będąc człowiekiem zbyt pobłażliwym, czy też zbyt surowym dla siebie samego należy szukać i dopuścić uzdrowiciela. Tego, który zanim powie wstań i chodź, będzie łagodnym i miłującym sędzią, bratem, Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz